Moje dziecko nie żyje tylko dlatego, że pediatra uznał, że „nie nadaje się na oddział” – napisała na Facebooku matka 4-miesięcznego chłopczyka. Ten post do naszej redakcji przesłali bliscy pogrążonej w żałobie rodziny.
Z treści e-maila wynikało, że czteromiesięczny Filipek od poniedziałku, czyli 19 listopada, miał biegunkę. We wtorek dodatkowo pojawiły się wymioty. W tej sytuacji matka około godz. 18.35 dotarła z dzieckiem na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Chełmie.
Pediatra dyżurujący w ramach nocno-świątecznej pomocy zbadał je, osłuchał, po czym miał stwierdzić biegunkę i lekkie odwodnienie. Zapisał lekarstwa i polecił zabrać Filipka do domu. Jego zdaniem stan dziecka nie wymagał pozostawienia go w szpitalu.
„W domu dziecko piszczało, wymioty i stolec były na zmianę przez całą noc. Gdy próbował zasnąć piszczał jakby go coś bolało. Rano zarejestrowałam dziecko do naszego pediatry prosząc o wizytę domową. Dostałam odpowiedź, że jest dużo chorych, nie ma takiej opcji "proszę przyjechać po 17". Tak też zrobiłam. Dostałam skierowanie do szpitala, bo dziecko było odwodnione, blade. Oczy miał zapadnięte. Pojechałam do domu, pakować siebie i dziecko. Filip zasnął... I już się nie obudził... Utopił się podczas snu we własnych wymiotach” – opisała kobieta.
Ekipa pogotowia ratunkowego przewiozła dziecko na SOR. Trafiło tam już bez oznak życia, bez tętna, oddechu, z sinymi powłokami i szerokimi źrenicami. Podjęta po godz. 21.20 akcja reanimacyjna nie przyniosła rezultatu. Lekarze poddali się o godz. 21.50.
– To wielka tragedia, ale też w tej sprawie jest wiele niewiadomych – mówi Leszek Litwin, zastępca dyrektora chełmskiego szpitala ds. medycznych. – Dlatego zwróciliśmy się do prokuratury o zarządzenie sekcji zwłok.
- Sekcja została wykonana dzisiaj, ale na jej wyniki musimy jeszcze poczekać – powiedział nam w piątek Leszek Wieczerza, prokurator rejonowy w Chełmie. – Po stwierdzeniu śmierci dziecka szpital powiadomił policję, która natychmiast wszczęła czynności w tej sprawie pod naszym nadzorem.
Kluczowe dla wyjaśnienia przyczyn tragedii może być ustalenie, co działo się w ciągu czterech godzin od uzyskania przez matkę skierowania dziecka do szpitala po przyjazd do jej domu pogotowia.