Siennica Królewska Duża. W ogródek państwa Tomaszewskich tylko w tym roku wjechało sześć samochodów.
W czym jest problem? Otóż nie wchodzą tu raczej w rachubę jakieś paranormalne zjawiska, żyły wodne czy złe fluidy. Wszystkiemu winny jest złośliwy zakręt, z pozoru nieostry, a jak się okazuje trudny do pokonania przez mniej doświadczonych kierowców. Chociaż zdaniem ACh ustawienie przed zakrętem znaku ograniczenia prędkości do co najmniej 70 km na godzinę aż się tam prosiło, to żaden z drogowców na to nie wpadł. Tymczasem, jak na ironię, zaledwie dwieście metrów od fatalnego zakrętu mieszka dyrektor miejscowego Zarządu Dróg Powiatowych w Krasnymstawie. Problem znał, ale nie reagował.
Jak do tej pory w wypadających z drogi samochodach nikt nie ucierpiał. Kończyło się jedynie na stratach materialnych. Niemniej jednak, przynajmniej w dwóch przypadkach, było już o włos od tragedii. Zdarzyło się raz, że ledwo Maria Tomaszewska wyszła z przydomowego ogródka, z impetem wjechał do niego samochód. Kolejnym razem auto zatrzymało się kilkanaście centymetrów przed skrzynką z gazem.
- Kiedy tylko dochodzi mnie głośniejszy ryk silnika uciekam od ściany od strony drogi i z duszą na ramieniu czekam, czy aby samochód nie uderzy w mój dom - mówi pani Maria. - Doszło do tego, że w nocy nie mogę oczu zmrużyć. To nie żarty, skoro już cztery razy naprawialiśmy zniszczone przez auta ogrodzenie.
Solidaryzując się z kolegą, członkowie automobilklubu wystąpili do ZDP w Krasnymstawie, aby przed zakrętem postawił znak ograniczenia prędkości. Zniecierpliwieni brakiem reakcji ze strony drogowców w końcu sami skombinowali taki znak i osobiście wkopali go w ziemię. Chociaż o swoim zamiarze uprzedzili policję, to nikt im w ich zadaniu nie przeszkodził.
- Oczywiście mieliśmy świadomość, że nasze działanie było samowolne - mówi Grzegorz Gorczyca, prezes Automobilklubu Chełmskiego. - Czuliśmy się jednak usprawiedliwieni opieszałością drogowców. A przecież zbliża się jesień, a z nią śliskie jezdnie i kiepska widoczność. Czy mieliśmy wzorem krasnostawskiej policji i drogowców czekać, aż ktoś zrobi sobie tam krzywdę?
Mariusz Gap, zastępca powiatowego komendanta policji w Krasnymstawie, był zaskoczony inicjatywą automobilklubu. - Po co tam nowy znak, skoro już tablica z nazwą miejscowości nakazuje kierowcom ograniczyć prędkość do 50 km na godzinę - mówi. - Ja też tam mieszkam i nigdy nie zdarzyło mi się mieć kłopotów z wyjściem z omawianego zakrętu. Uważam, że droga jest dobrze oznakowana, tylko kierowcom czasami brakuje rozsądku.
Opinię komendanta podziela także Krzysztof Kumszczyński, zastępca dyrektora ZDP. Zgadza się, że Gorczyca, ustawiając znak nie tyle ograniczył, co pozwolił kierowcom na szybszą jazdę.
- Dalecy jesteśmy od wyciągania prawnych konsekwencji wobec automobilklubu - mówi Kumszczyński. - Niemniej jednak ich znak nie może pozostać w tym miejscu. Spodziewam, się, że odpowiedzialny za organizację ruchu starosta powoła komisję, która przyjrzy się sprawie.