Andrzej Skorupa, który handluje akcesoriami do produkcji wędlin poznaje klientów po twarzach.
Do świąt zostało dwa dni. Zamiast przepłacać w sklepach, jest jeszcze trochę czasu by spróbować przygotować tradycyjne wędzonki. Wystarczy trochę chęci, mięsa i wizyta
w wyspecjalizowanym sklepie.
- Obserwuję, że co raz więcej ludzi decyduje się na wyrób wędlin we własnym zakresie - mówi Skorupa z chełmskiej firmy "Rob-Mar”. - Przychodzą do nas po folie wędzarnicze, osłonki, do kiełbas, sól peklową, bądź przyprawy. Bywa, że pytają nas, jak sporządzić solankę, jak przyprawić mięso, czy też co potrzeba, by samodzielnie zrobić kiełbasę, bądź uwędzić szynkę. Wśród nich są też nasi goście z Ukrainy.
to po prostu niemożliwe.
Szkałuba podkreśla jednak,
że naśladowanie masarza mijałoby się z celem. W końcu chodzi o to, by na świąteczny stół podać wędlinę najlepszej, możliwej jakości, bez chemii i ulepszaczy.
- Do tej pory dwa razy w roku mobilizowałem się do wyrobu wędlin - mówi pan Ryszard, bywalec sklepu. - W końcu doszedłem do wniosku, że zamiast przepłacać w sklepach, bardziej opłaci mi się poświęcić trochę czasu i pieniędzy,
by zaopatrzyć lodówkę.
Zdaniem Szkałuby i Skorupy własnoręcznie zrobiona kiełbasa, najlepiej w tradycyjnej komorze może powisieć i miesiąc. - A jak smakuje - zachwyca się pan Ryszard. - Za podobną w dobrym sklepie musiałbym zapłacić co najmniej kilkadziesiąt złotych. Wolę pomeczyć się sam.
W przypadku tej zakupionej w sklepie dłuższe przechowanie jest
wykluczone. Nawet schowana w lodówce już po paru dniach stanie się po prostu nieapetyczna.