Przyparta do granicznego Bugu Włodawa zapewne nigdy nie miałaby szansy na doprowadzenie gazu ziemnego. Polskiemu Górnictwu Naftowemu i Gazowemu po prostu nie opłaciłoby się budować gazociągu do tak niedużego miasta. Tymczasem tylko patrzeć, jak włodawianie taki gazociąg będą mieli pod nosem. Problem w tym, że nie polski, a białoruski, a więc po drugiej stronie granicy.
Kalinowskiemu w jego poczynaniach sekundują najbardziej zainteresowani, czyli gospodarze Włodawy. Mając w perspektywie dostawy gazu ziemnego marzy im się budowa elektrociepłowni, a z czasem doprowadzenie gazu do mieszkań.
– Stawką jest tańsze ciepło, a do tego jeszcze prąd – mówi Franciszek Gruszkowski, burmistrz miasta. – Mielibyśmy wreszcie też warunki, by doprowadzić je do 250 domków na osiedlu Kraszewskiego. Do tej pory ich właściciele zdani są na indywidualne ogrzewanie. Możliwość dostarczenia taniego ciepła przyspieszyłaby też rozwój budownictwa mieszkaniowego przy ul. Chełmskiej. To bardzo atrakcyjny teren.
Gazem z Białorusi zainteresowany jest także Tadeusz Wrześniak, właściciel huty szkła w Dubecznie. Już zatrudnia tam około 450 osób, a w przypadku otrzymania gazu obiecuje tę liczbę podwoić. W warunkach powiatu włodawskiego byłoby to nie lada gratką. Nic więc dziwnego, że włodawianie trzymają kciuki za Kalinowskiego, by mu się powiodło z Gazpromem. •