Do chełmskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt trafiły ostatnio trzy młode uszatki i jeden puszczyk. Przyrodnicy nie wątpią, że osoby, które przyniosły te sowy, kierowały się dobrymi intencjami. Mimo to popełniły błąd.
Robert Wróblewski, kolega Bochena, namawiałby ludzi do podnoszenia pisklaków jedynie wtedy, kiedy grozi im niebezpieczeństwo. Na przykład jeśli spadną na szosę lub w pobliżu wałęsają się psy. I wcale nie trzeba ich przywozić do ośrodka, a jedynie jak najszybciej posadzić na drzewie, z którego spadły.
- Nawet bardzo młode uszatki i puszczyki potrafią wspinać się po korze z równą sprawnością, jak papugi. Mają szpony i dodatkowo pomagają sobie dziobem. A że wypadają, czy wyskakują z gniazda? Najczęściej dzieje się tak, kiedy matka przynosi młodym pokarm. Każdy pisklak chce pierwszy dostać jedzenie i bywa że spycha rodzeństwo. Ponadto, sówki są ciekawe otoczenia i chcą poznawać coraz większe terytorium.
Chwytając sowę, dobrze jest mieć założoną rękawicę. Ptak ma ostre szpony, potrafi uderzyć dziobem i chcąc wyglądać na większego niż jest, stroszy skrzydła. (bar)