W schroniskach zaczyna brakować miejsc. Ratunku szukają ludzie eksmitowani z mieszkań Schroniska dla bezdomnych w Chełmie pękają w szwach. Codziennie przybywa nowych pensjonariuszy. O dach nad głową proszą też rodziny z dziećmi, które w wyniku sądowego wyroku zostały eksmitowane ze swoich mieszkań
Tylko w Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej prawomocne wyroki sądu o eksmisje otrzymało w tym roku 120 lokatorów. 60 spraw jest w trakcie egzekucji komorniczej. Dotychczas zrealizowano pięć tytułów wykonawczych, z czego w trzech przypadkach eksmitowanym zapewniono lokal socjalny lub zastępczy. Dwie rodziny trafiły do ''Monaru'', jedna otrzymała lokal socjalny. Dwie pozostałe rodziny wyprowadziły się dobrowolnie.
- W naszym schronisku przebywa 146 osób - mówi Jan Banasiak, dyrektor Centrum Wychodzenia z Bezdomności i Samotnej Matki ''Monar-Markot'' w Chełmie. - Wśród pensjonariuszy przeważają rodziny z dziećmi, głównie pochodzące z tych terenów. To prawdziwy dramat. Niemal codziennie zgłaszają się do nas kolejne osoby potrzebujące pomocy. W placówce wraz z rodzicami znajduje się 45 dzieci. Najmłodsze ma zaledwie dwa tygodnie.
Nie lepiej jest w schronisku św. Brata Alberta. Około 40 procent przebywających tam mężczyzn utraciło mieszkania w wyniku eksmisji. - Jeszcze dwa, trzy lata temu latem przebywało tu około 15-20 mężczyzn - mówi Mirosław Kuszpit, prezes koła Towarzystwa Pomocy Św. Brata Alberta w Chełmie. Obecnie mamy ponad 40 pensjonariuszy.
W Białej Podlaskiej i Lublinie nie ma tak dużych problemów. W Białej większość eksmitowanych otrzymuje lokale zastępcze. - Na palcach jednej ręki policzyć można osoby, które musiały się wyprowadzić z naszych zasobów w wyniku prawomocnego wyroku sądu - dowiedzieliśmy się w SM ''Zgoda''. - W ciągu prawie sześciu lat na bruk eksmitowano zaledwie dwóch mężczyzn. Pozostałe osoby otrzymały lokale zastępcze.
Również Lubelska Spółdzielnia Mieszkaniowa stosują zasadę, by eksmisje dokonywane były tylko w ostateczności. Problemem lublinian eksmitowanych na bruk jest to, że w mieście nie ma schroniska, w którym zamieszkać mogłaby cała rodzina.
Krystyna Szeremeta