lekarzy z Ośrodka Zdrowia w Siennicy Różanej. W szpitalu staruszek przeżył jeszcze tylko cztery godziny. Wczoraj wdowa złożyła w krasnostawskiej prokuraturze ustne zawiadomienie o przestępstwie.
- Nie wiedziałam jak mu pomóc. W końcu pobiegłam do sąsiadki, by wezwać pogotowie. W pół godziny lekarz i jeszcze trzy osoby były na miejscu. Chociaż prosiłam, nie zabrali go ze sobą.
Zgodnie z relacją żony lekarz zmierzył choremu ciśnienie, dał zastrzyk przeciwbólowy i zapisał leki. Na koniec miał stwierdzić, że pacjentowi powinno się polepszyć. Tymczasem mężczyzna czuł się coraz gorzej. Przerażona żona wezwała z Siennicy Różanej syna.
- Pojechałem po ojca ciągnikiem - mówi syn Antoni. - Z naszej przychodni poprosiłem do domu lekarza Mariana Smulczyńskiego. Zbadał tatę i dał leki. Kiedy po dwóch godzinach ojcu na czoło wystąpił zimny pot, znowu zadzwoniłem po tego samego lekarza. Odmówił przyjścia twierdząc, że jeśli rzeczywiście jest gorzej, to teraz od tego jest już tylko pogotowie.
M. Smulczyński twierdzi, że gdyby wiedział o krwi w nosie i ustach, od razu wysłałby chorego do szpitala. Nic podobnego jednak nie zauważył, ani nikt mu o tym nie powiedział. Krwi w pampersie dopatrzyła się jednak Alicja Jaremek, lekarz z ośrodka, którą wezwano, gdy jej starszy kolega odmówił ponownej wizyty u chorego.
- Kiedy zobaczyłam pacjenta, odniosłam wrażenie, że na wszelką pomoc jest już dla niego za późno. Miał niskie ciśnienie, twardy brzuch i krwawił - mówi A. Jaremek. - Sama wezwałam pogotowie, kierując chorego do szpitala w Krasnymstawie z podejrzeniem pęknięcia wrzodu.
Rolnik znalazł się w szpitalu dopiero po 12 godzinach od pierwszego przyjazdu karetki. Po czterech godzinach zmarł. Jako przyczynę zgonu podano krwawienie z przewodu pokarmowego.
- Po co było przyjeżdżać do ojca, by dać mu tylko przeciwbólowy zastrzyk? - zastanawia się syn zmarłego.
Na pogotowiu o sprawie nie chciano z nami rozmawiać odsyłając do dyrektora krasnostawskiego ZOZ. Dyrektor zaś dowiedział się o wszystkim od reportera Dziennika. - Jeśli ta sprawa trafi do rzecznika praw pacjenta lub prokuratury, na pewno będzie miała u nas swój finał - zapewnia Ireneusz Sawa, dyrektor SP ZOZ w Krasnymstawie.
Adam Sandauer prezes Stowarzyszenia Pacjentów \"Primum non nocere”
z nieodpowiedzialną placówką służby zdrowia.