Jest regułą, że każda wycinka drzew spotyka się ze społeczną reakcją. Tak też było, kiedy pilarze poprzycinali gałęzie na deptaku na ul. Lwowskiej.
– Sami zobaczcie, jak zniszczyli te drzewa – użalił nam się telefonicznie jeden z Czytelników.
Tymczasem Irena Żółkiewski, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska UM Chełm zapewnia, że skoro wydała zgodę na wycinkę, to była to decyzja przemyślana i skonsultowana ze specjalistami z Regionalnej Dyrekcji ochrony Środowiska.
– W ciągu roku wydaję około 250 decyzji na wycinkę drzew – mówi Żółkiewski. – Przyznaję, że z roku na rok takich decyzji jest coraz więcej. Dotyczą przede wszystkim drzew obumarłych, bądź zagrażających życiu, zdrowiu, czy mieniu mieszkańców.
Pielęgnacja na deptaku
Dyrektor podkreśla, że na takie zabiegi pielęgnacyjne, jakie zostały wykonane na deptaku jej zgoda nie była potrzebna. Nie uważa też, że wykonawca przecinki dopuścił się błędów w sztuce. Drzewa po prostu trzeba pielęgnować tak ze względu na ich zdrowotność, jak i ze względów estetycznych.
W mieście najwięcej wniosków w sprawie wycinki drzew składa w Wydziale Ochrony Środowiska Zarząd Dróg Miejskich.
– W tym roku złożyliśmy już około 100 wniosków i na pewno sporządzimy kolejne– mówi Krzysztof Tomasik, dyrektor ZDM.
– Praktycznie we wszystkich zakątkach miasta są drzewa, które należy usunąć. Zapewniam, że zdrowych drzew nie wycinamy, bo i nikt by nam na to nie pozwolił. O tym, jak trudno uzyskać decyzję na wycinkę niech świadczy chociażby to, że na rozpatrzenie wniosku czekamy dwa miesiące.
W ubiegłym roku ZDM wyciął niewiele ponad 30 drzew, za to posadził około 600. – Nie wystarczy mieć decyzję na wycinkę, ale też trzeba mieć na ten cel pieniądze – dodaje Tomasik.
Zgodnie z przepisami za nielegalną wycinkę drzewa odpowiada nie sprawca, ale właściciel terenu. Jeśli zatem, w mieście, ktoś by usunął przydrożne drzewo, to i tak odpowiadał by za to… ZDM. Na takiej samej zasadzie w swoim czasie dyrektor Żółkiewska ukarała jedną z chełmskich wspólnot mieszkaniowych, chociaż to jeden z jej członków ściął drzewo bez wiedzy i zgody zarządu.
Za zlikwidowanie drzewa wydział nalicza opłaty. Zgodnie z taryfikatorem usunięcie wierzby mierzącej w obwodzie 60 cm trzeba zapłacić ponad 1,8 tys. zł. Ale już w przypadku wierzby liczącej w obwodzie 220 cm ta opłata rośnie do 15,6 tys. zł.
Nie nalicza się opłat za drzewa rosnące mniej niż 10 lat, bądź nie przekraczające 4 m wysokości, czy za niepożądane w środowisku topole. Bezpłatnie można także usunąć drzewo w związku z zamiarem rozbudowania domu na cele mieszkalne. Jeśli na cele gospodarcze, to wydział już wystawi rachunek.