Prokuratura odwoła się od wyroku w sprawie Ukraińców, oskarżonych o serię brutalnych napadów w okolicach Chełma. Sprawcy bili, podtapiali i przypalali swoje ofiary. Sąd uniewinnił wszystkich oskarżonych.
Śledczy złożyli już wnioski o pisemne uzasadnienie wyroku. Dotyczą one wszystkich trzech mężczyzn, którzy trafili na ławę oskarżonych.
- Oczywiście nie jesteśmy zadowoleni z wyroku, więc będzie apelacja – mówi Lech Wieczerza, szef Prokuratury Rejonowej w Chełmie. – Nie będę oceniał tego rozstrzygnięcia. Czekamy jego pisemne uzasadnienie. Dopiero po zapoznaniu się z nim, przedstawimy nasze argumenty.
Oleksandrowi F., Oleksandrowi S. oraz zaledwie 19-letniemu Maksymowi S. groziło do 12 lat więzienia. W poniedziałek, po zaledwie trzech miesiącach procesu wszyscy zostali uniewinnieni.
- Nie udało się zebrać dowodów przeciwko oskarżonym. To co zaprezentowała prokuratura, to jedynie próba wykazania, że oskarżeni byli w Polsce, kiedy dochodziło do napadów – uzasadniał rozstrzygnięcie sędzia Bartosz Kamieniak, z Sądu Okręgowego w Lublinie.
Ukraińców oskarżono o serię napadów, do których doszło w 2018 r. w okolicach Chełma. Sprawcy byli wyjątkowo brutalni wobec swoich ofiar. Nocą wchodzili do ich domów, bili, krępowali i torturowali domagając się pieniędzy.
- Zza kanapy wychyliły się dwie osoby w kominiarkach i kapturach. Rzucili się na mnie i próbowali wykręcić ręce – zeznał jeden z pokrzywdzonych. – Szarpałem się z dwoma. Przestałem, kiedy trzeci przystawił mi do brzucha widły. Słyszałem płacz i błagania żony.
Napastnicy skrępowali mężczyznę i jego żonę. Podtapiali go w wannie. Zabrali z domu ponad 2 tys. zł i uciekli. Kilka dni później wdarli się do jednego z domów w miejscowości Okszów. Maciej C. nocował tam ze swoją partnerką. Napastnicy przykuli go do kaloryfera i bili gumowym młotkiem w stopy. Grozili obcięciem palców i połamali mu obojczyk. Później jeden z napastników przypalał mu uda żelazkiem.
Do trzeciego napadu doszło w Chełmie. Gang zaatakował dom Tomasza O. Napastnicy przypalali mu lokówką nogi, pośladki i boki. Związali też jego 10-letniego syna i grozili mu śmiercią.
Śledczy od początku opierali się jedynie na poszlakach. Sprawcy byli bowiem zamaskowani i nie zostawili żadnych śladów biologicznych. Niektórzy z pokrzywdzonych zapamiętali jednak ich głosy. Zeznali również, że bandyci mówili w języku ukraińskim. Kryminalni, bazując na ustaleniach operacyjnych zatrzymali kilku podejrzanych. Według śledczych, w napadach uczestniczyło ok. 10 osób. Pokrzywdzeni rozpoznali głosy trzech mężczyzn, którzy trafili później na ławę oskarżonych. Próbki głosu były później głównym dowodem w sprawie.
Według sądu samo rozpoznanie głosów było jednak przeprowadzone niezgodnie z przepisami. Prezentowane głosy powinny być podobne. Ich zbytnie zróżnicowanie może bowiem sugerować świadkowi odpowiedź. Nie wiadomo jednak, jak było w Chełmie, ponieważ śledczy nie nagrali prezentacji. Sądu nie przekonały zeznania pokrzywdzonych, chociaż ci, słysząc głosy oskarżonych na pierwszej rozprawie zaczynali płakać. Nie mogli podnieść wzroku i wydobyć z siebie słowa.
- Sąd wierzy w szczerość świadków, ale bardzo trudno jest rozpoznać osobę po głosie – ocenił sędzia Kamieniak. – Nie można więc uznać tego dowodu za stuprocentowy. Obowiązuje domniemanie niewinności.
Wątpliwe jest, by w wypadku uchylenia wyroku dało się jeszcze postawić Ukraińców przed sądem. Maksym S. oraz jego kompani zostali bowiem zwolnieni z aresztu i mogli już wyjechać z Polski.