Byli więźniowie, rabini z Polski i Izraela oraz politycy z obu krajów wezmą udział w symbolicznym pochówku szczątków ofiar dawnego niemieckiego obozu zagłady w Sobiborze.
- W judaizmie jeśli kości nie są pochowane, to dusza nie może zaznać spokoju. Stąd pomysł, by pochować szczątki ofiar na polanie obok głównego pomnika na terenie muzeum - mówi Lena Klaudel z tej samej fundacji.
- Dobrze się stało, że w końcu nadchodzi ten moment. Obóz został wyjątkowo skutecznie zniszczony i ukryty i dopiero w 2001 roku precyzyjne badania pozwoliły odkryć szczątki pomordowanych więźniów. Te badania były kontynuowane w 2004, a następnie w 2007 roku i trwają praktycznie do dziś, wciąż przynosząc kolejne efekty - mówi dr Marek Bem, historyk zajmujący się tematyką sobiborską i były dyrektor tamtejszego muzeum.
W uroczystościach pogrzebowych mieliby wziąć udział byli więźniowie obozu, naczelni rabini Polski i Izraela oraz ministrowie z obu krajów. Po pochówku planowane jest spotkanie w wybudowanej w 1764 roku synagodze w pobliskiej Włodawie.
- Przedstawiciele fundacji zwrócili się do nas z propozycją zorganizowania takiej uroczystości. Pomysłem zainteresowało się też Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i czekamy na jego decyzję. Na ten moment nie mogę powiedzieć nic więcej - mówi Danuta Olesiuk, zastępca dyrektora Państwowego Muzeum na Majdanku, któremu od 2012 r. podlega muzeum w Sobiborze.
Wstępny termin uroczystości to 22 października. - Na razie jest pewny na 90 procent, bo na terenie muzeum trwają prace przy remoncie dwóch pomników, dlatego czekamy na ostateczne ustalenia - mówi Lena Klaudel.
Niemiecki obóz zagłady w Sobiborze funkcjonował w latach 1942-43. Zginęło w nim co najmniej 250 tys. Żydów, głównie z Polski, ale też z Holandii, Węgier, czy Słowacji. 14 października 1943 r. doszło tam do powstania, zakończonego ucieczką kilkuset więźniów. Bunt ostatecznie przeżyło ok. 120 z nich.
Kilkudziesięciu dożyło do końca wojny. Po postaniu Niemcy zlikwidowali obóz i zatarli ślady po nim.