Zwierzęta są głodne i zziębnięte. Niektóre mają otwarte rany na ciele. Ich 70-letni właściciele sami potrzebują pomocy.
- Zaalarmowali nas sąsiedzi zaniepokojeni ciągłym szczekaniem czworonogów - mówi Tadeusz Ordyniec, komendant Straży Miejskiej. - Od razu skontaktowałem się z lekarzem weterynarii i Wydziałem Ochrony Środowiska. Razem pojechaliśmy na miejsce, by sprawdzić, czy to prawda.
Widok był przytłaczający. Podwórko przypomina jedno wielkie wysypisko śmieci. Obok rozwalających się komórek biegają uwiązane na łańcuchu wygłodniałe psy.
- Psy są w opłakanym stanie - twierdzi Arnold Sawicki, Powiatowy Inspektor Weterynarii w Chełmie. - Głodne, zziębnięte. Na dworze trzymane były nawet w czasie mrozów.
Dopiero po interwencji urzędników właściciele zdecydowali się je zaszczepić. - Zmobilizował ich mandat, jaki wystawiliśmy za bałagan i brak należytej opieki nad zwierzętami - przypuszcza Ordyniec.
- Kupiłam dla nich też karmę - mówi gospodyni. I wyjaśnia: Te psy to przybłędy. Mąż je uwiązał na łańcuchach, bo ciągle przychodziły pod dom.
Psy to nie jedyne zwierzęta trzymane przez małżeństwo. W komórce strażnicy znaleźli również trzy krowy. - Jeżeli o nie chodzi to większych zastrzeżeń nie mamy - mówi Renata Stanikowska z Wydziału Ochrony Środowiska UM Chełm, która również wizytowała gospodarstwo. - Ale jest jedno ale. Bydło nie było kolczykowane i nie ma paszportów.
Kontrolujący dali małżeństwu miesiąc na uprzątnięcie bałaganu i wyleczenie psów. - Jeśli będą dbać o zwierzęta, nie odbierzemy ich - mówią urzędnicy. Jednak już wiadomo, że część z nich trafi do schroniska. - Nie stać nas na utrzymanie wszystkich - stwierdza gospodyni. - Zostawimy tylko dwa, a trzy oddamy. Do końca miesiąca - deklaruje.