W przychodniach okulistycznych tłok. Żeby dostać się do specjalisty, trzeba czekać w długich kolejkach.
W miejskim ZOZ pracuje tylko jeden okulista. Każdego dnia przyjmuje około 15-20 osób. By się do niego zapisać, trzeba swoje odstać. I choć rejestracja pracuje od godz. 7, pierwsi pacjenci ustawiają się w ogonku już przed godziną piątą rano.
- I co z tego, że przyszłam tak wcześnie - skarży się Helena Pawlak. - I tak nie zostałam przyjęta, bo byłam dopiero czternasta w kolejce.
Dyrekcja chełmskiego ZOZ chętnie zatrudniłaby dodatkowych okulistów. Problem w tym, że nikt nie kwapi się do pracy. Nie tylko dlatego, że zarobki są tu marne. - Kontrakt jest taki, jaki jest. I musimy się go trzymać - dodaje Żabiński. I zapewnia, że nikt, kto zgłosił się tu do okulisty, nie czekał dłużej niż trzy miesiące. Natomiast każdy z urazem oka przyjmowany jest bez kolejki.
Narodowy Fundusz Zdrowia podpisał w Chełmie zaledwie pięć kontraktów na świadczenie usług medycznych w tym zakresie. Funkcjonuje również kilka gabinetów prywatnych. Ale kolejki są wszędzie.
- Na wizytę w prywatnym gabinecie okulistycznym zapisałem się przed dwoma tygodniami - mówi pan Ryszard. - A termin mam wyznaczony dopiero na piątek. Mam nadzieję, że do tego czasu do reszty nie oślepnę.
Kolejek nie ma w ogóle w poradni okulistycznej w przychodni przyszpitalnej. Nie dlatego, że tak sprawnie pracuje. Tu po prostu lekarza nie ma. Ten, który był zrezygnował. - Robimy wszystko, co w naszej mocy, by zatrudnić nowego okulistę - mówi Marek Słupczyński, dyrektor SP WSzS. - Niestety, chętnych nie ma. Nikt z lekarzy tej specjalności nie jest zainteresowany pracą przychodni. Mamy nawet problemy ze znalezieniem okulisty, który przychodziłby do nas na konsultacje na oddziały.
Kierownictwo szpitala miało nadzieję, że być może pozyska do pracy kogoś spoza Chełma. Niestety, nikt nie odpowiedział na ogłoszenie. Jeżeli nic się nie zmieni, trzeba będzie zawiesić funkcjonowanie poradni. A to w praktyce może oznaczać zerwanie umowy z NFZ na ten rodzaj usług.