Prokuratorzy z Białej Podlaskiej czekają na ostatnie ekspertyzy. Z ich zapowiedzi wynika, że akt oskarżenia przeciwko Kazimierzowi Stockiemu trafi do sądu jeszcze przed wakacjami.
Stocki, starosta chełmski, jest podejrzewany o potwierdzenie nieprawdy w dokumentacji dotyczącej remontu budynku szkoły średniej w Siedliszczu. – Zarzuty są dwa – mówi Jacek Drabarek, szef ośrodka zamiejscowego Prokuratury Okręgowej w Białej Podlaskiej. – Pierwszy to działanie na szkodę interesu publicznego, a drugi dotyczy poświadczenia przez starostę nieprawdy.
Regionalna Izba Obrachunkowa w Lublinie kontrolując gospodarkę finansową powiatu stwierdziła nieścisłości w dokumentacji dotyczącej remontu szkoły w Siedliszczu. Kontrolujący zauważyli, że remont przeprowadzono w grudniu 2002 r. Faktycznie jednak prace te wykonano dopiero w 2003 roku. Zdaniem prokuratury starosta poświadczył nieprawdę w dokumentach pozwalających na rozliczenie dotacji budżetowej na ten remont. Dzięki temu nie musiał zwracać ponad 110 tys. zł przekazanych przez wojewodę. Dopiero 20 grudnia 2002 roku podpisał umowę z wykonawcą, który zobowiązał się, że do 21 grudnia tego samego roku (czyli w ciągu jednego dnia) przeprowadzi remont.
Na wniosek RIO sprawą zajęła się najpierw Prokuratura Rejonowa we Włodawie, a następnie w Białej Podlaskiej. Na razie nie wiadomo, kiedy akt oskarżenia trafi do sądu. – Nie jest to sprawa wielkiej wagi – przyznaje prokurator Garbarek. – Zwłaszcza że sam remont szkoły został wykonany.
O ocenę tej sprawy zapytaliśmy Kazimierza Stockiego
• Jeden z lokalnych tygodników opublikował pańską fotografię z przysłoniętymi oczyma, czuje się pan przestępcą?
– Absolutnie nie! A zdjęcie, o którym mowa jest zwyczajnie obraźliwe. Jestem osobą publiczną i nie wstydzę się swojej twarzy. Nie popełniłem żadnej malwersacji, a pieniądze wydane zostały zgodnie z ich przeznaczeniem. Najgorsze jest to, że za sprawą takich zdjęć cierpi moja rodzina. Zastanawiam się nad podjęcie kroków prawnych wobec gazety, która je opublikowała.
• Prokuratura chce jednak sporządzić akt oskarżenia.
– To ich praca. Nie chcę za całą tę sprawę zrzucać odpowiedzialności na pracowników, ale dokumenty podpisywałem w najlepszej wierze. Podpisując przelew za roboty remontowe, miałem w ręku dokumentację stwierdzającą ich wykonanie. Oczywiście w jeden dzień nie można było tego wszystkiego zrobić, ale sądzę, że osoba odpowiedzialna za remont wiedziała, że wynik przetargu nie będzie oprotestowany. Porozumiała się z jego zwycięzcą, by zaczynał prace przed formalnym podpisaniem umowy. Tutaj najważniejszy był czas. Jeżeli nie zrobilibyśmy tego remontu przed końcem roku, pieniądze by przepadły.