Od 500 do 1000 zł kosztuje strażaków likwidacja pszczół czy szerszeni. Każdego dnia przeprowadzają co najmniej trzy takie akcje.
Z dnia na dzień mieszkańców i instytucji proszących o interwencję przybywa. Strażacy likwidowali już gniazda w blokach, na strychach i w ścianach prywatnych domów, balkonach, drzewach, a także ... strzelnicy wojskowej w Srebrzyszczu. W tym ostatnim przypadku owady zagnieździły się w kulochwycie. - Staramy się nie niszczyć gniazd. Zabieramy je i przewozimy do lasu, z dala od siedzib ludzkich - dodaje Tomasz Ważny, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej PSP w Chełmie.
Tam najczęściej trafiają kokony z rojem szerszeni i os. Pszczoły przekazywane są pszczelarzom. Tak postępują np. strażacy z Krasnegostwu. - Mamy zawarte porozumienie z dwoma panami prowadzącymi pasieki na naszym terenie - mówi Krop.
Jednym z nich jest Stanisław Nowak z Jaślikowa. - Rzeczywiście mąż współpracuje ze strażakami - przyznaje pani Danuta, żona Stanisława. - Czasami pomaga im usuwać gniazda. I nie musi mieć żadnego specjalistycznego kombinezonu. Pszczoły go kochają i nie gryzą.
Tymczasem strażacy przystępujący do akcji ubrani są w pszczelarskie kombinezony i kapelusze chroniące ich przed ukąszeniami. Kiedyś pracowali również w kombinezonach, tyle że gazoszczelnych. - Ale one nie dawały 100 proc. zabezpieczenia - dodaje Krop. - Zdarzały się przypadki pokąsania podczas akcji.
W większości komend na wyposażeniu oprócz pszczelarskich ubrań są również specjalne pompki do usuwania jadu pszczół, os, czy szerszeni. Poza tym, ci, którzy mają z owadami do czynienia, przeszli specjalne przeszkolenie i wiedzą, jak z nimi postępować.