Ciała nurków, którzy ponad tydzień temu zginęli w Sharm el-Szejk, dopiero dziś dotrą do kraju. - Bo nasz konsul w Kairze zlekceważył sprawę - twierdzą rodziny ofiar.
- Nawet nie pofatygował się na miejsce tragedii. Mało tego, zamiast natychmiast skontaktować się z rodzinami ofiar, nie odbierał od nich telefonów - mówi chełmski poseł Zbigniew Matuszczak (SLD). Z prośbą o pomoc zwróciły się do niego rodziny tragicznie zmarłych. Beata Sz. i Wiesław K. zginęli 12 kwietnia w egipskim kurorcie. Zostali poranieni przez śrubę motorowego jachtu.
Po tym wszystkim rodziny zmarłych i ich przyjaciele uznali, że nie mają co liczyć na konsula.
- W dzień po wypadku w komendzie najbliżsi ofiar musieli podpisać dokumenty, których nie potrafili odczytać - mówi Skowron. - Na szczęście, był z nimi nasz włoski przyjaciel, który znał arabski. Okazało się, że egipska policja skończyła śledztwo i wskazała sprawcę wypadku - kapitana jachtu. W tej sytuacji nic nie stało na przeszkodzie, aby polski konsul w Kairze wszczął procedury wysyłania ciał do Polski. Wszystkim się wydawało, że będzie to możliwe już 14 kwietnia.
Zapytaliśmy go, jak zachowałby się na miejscu konsula. - Natychmiast udałbym się na miejsce wypadku i skontaktował się z rodzinami. Tego wymagają procedury. Ale zarzuty należy najpierw zweryfikować. Uczynimy to, jeśli tylko wpłynie skarga.
Jak swoje postępowanie tłumaczy konsul? - Jeśli poprosiłem kierownika grupy o przekazanie rodzinom kondolencji to dlatego, aby w trudnej dla nich sytuacji dodatkowo ich nie niepokoić - mówi Lesław Werpachowski. - Uważam, że wszystkie procedury udało nam się przeprowadzić sprawnie i w możliwie krótkim czasie.
Rodziny nie zamierzają składać skargi. Zapowiada to natomiast poseł Matuszczak.