Sceny niewiele różniące się od tych z popularnego serialu rozegrały się pod Lublinem, gdzie śledczy Straży Granicznej zastawili pułapkę na przemytników ludzi. Akcję prowadziła „Wataha”, czyli funkcjonariusze z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej, którą w ostatniej fazie wsparli pogranicznicy z NOSG z Chełma.
Wszystko zaczęło się jeszcze w nocy z 13 na14 stycznia, gdy w Bieszczadach Straż Graniczna zauważyła ślady wskazujące na nielegalne przekroczenie granicy polsko-ukraińskiej. Natychmiast na granicy ogłoszono alarm i skierowano do akcji dodatkowych funkcjonariuszy z placówek Straży Granicznej w Horyńcu - Zdroju, Budomierzu, Hrebennem i Lublinie.
- Po upływie kilku godzin, w okolicy miejscowości Wola Wielka w powiecie lubaczowskim zatrzymano dwóch obywateli Turcji poruszających się pojazdami na niemieckich numerach rejestracyjnych. Zebrane informacje uzasadniały, iż zatrzymani Turcy przyjechali po odbiór grupy imigrantów – relacjonuje major Elżbieta Pikor, rzecznik Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.
To jednak nie był koniec operacji. Śledczy mieli w rękach odbiorców „nielegalnych” ale ich samych nie udało im się znaleźć. Jak się okazało, przemytnicy zmienili samochody na wypożyczone w Polsce i w ten sposób chcieli się dostać do bazy w Niemczech. Fortel, jednak przejrzała Straż Graniczna i urządziła zasadzkę w pobliżu Piask pod Lublinem.
- W okolicy miejscowości Wierzchowiska Drugie zatrzymano 5 obywateli Turcji. Wśród nich 3 nielegalnych imigrantów, którzy wcześniej pieszo przekroczyli granicę z Ukrainy do Polski – mówi major Pikor. - Zatrzymaliśmy też dwóch tureckich studentów, organizatorów przerzutu, którzy mieli przerzucić swych krajan do Niemiec.
Trzej tureccy nielegalni imigranci w ramach readmisji zostali przekazani z powrotem na Ukrainę. Pozostałe zatrzymane osoby: dwóch studentów i dwóch Turków legalnie przebywających w Niemczech pozostają do dyspozycji Prokuratury Rejonowej w Lubaczowie. Zarzuca się im organizowanie przerzutu dla nielegalnych imigrantów.