Wybory samorządowe mają charakter lokalny. Wybieramy w nich często ludzi, których znamy, albo przynajmniej kojarzymy i w tym przypadku nie martwiłabym się o frekwencję – ROZMOWA z dr hab. Katarzyną Kuć-Czajkowską, prof. uczelni, z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UMCS.
• Za niespełna dwa miesiące mamy wybory samorządowe. Czy możemy spodziewać się w nich przełożenia stanu rzeczy, jaki mamy w polskiej polityce po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych?
– Myślę, że możemy spodziewać się tego na poziomie wyborów do sejmików województw. Ogólnokrajowy układ polityczny może też znaleźć potwierdzenie w niektórych dużych miastach na prawach powiatu. Z kolei w przypadku gmin, miast i powiatów, komitety lokalne będą odgrywały większą rolę, niż te ogólnopolskie. Mamy tu do czynienia z większą personalizacją. Wyborcy wiedzą, na kogo głosują, często znają te osoby i ogólnopolska polityka ma tutaj mniejsze znaczenie.
• W dużych miastach naszego regionu też mamy komitety. Na taką formułę zdecydował się będący członkiem Platformy Obywatelskiej urzędujący prezydent Lublina, którego poprą ugrupowania koalicyjne. Z własnych komitetów, z poparciem Prawa i Sprawiedliwości wystartują prezydenci Chełma i Zamościa. Z czego wynika to, że politycy rezygnują w tych wyborach z partyjnych szyldów?
– Nie jest to praktyka widoczna tylko w tych wyborach. Tak naprawdę to zjawisko pojawiło się już w 2002 roku, kiedy wprowadzono bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Z wyborów na wybory staje się coraz bardziej popularne. Coraz częściej urzędujący samorządowcy nie kandydują z komitetów wyborczych partii politycznych, do których nawet mogą należeć czy pełnić w nich ważne funkcje, tylko decydują się na własne komitety. Przede wszystkim służy to rozszerzeniu poparcia. Chodzi o odcięcie się od polityki ogólnopolskiej i o to, żeby wyborca kojarzył daną osobę personalnie, a nie z nazwą partii.
• Nie da się jednak ukryć, że wielu samorządowców jest kojarzonych z poszczególnymi ugrupowaniami. Czy w jakiś sposób na wyniki wyborów samorządowych mogą się przełożyć aktualne sondaże poparcia?
– Pamiętajmy o tym, że sondaże w pewien sposób kreują rzeczywistość. Wyborca widząc poparcie dla danej partii często właśnie na tej podstawie decyduje się oddać swój głos, aby go np. nie zmarnować. Myślę, że ta kwestia może mieć pewne przełożenie w wyborach samorządowych, głównie w przypadku sejmików i rad miast.
• Jeśli chodzi o sejmiki województw, to czy Prawo i Sprawiedliwość w obecnej chwili jest w stanie powtórzyć sukces z wyborów w 2018 roku?
– Wszystko zależy od tego, jak wyborcy będą odbierać to, co się dzieje na poziomie ogólnopolskim. Od wielu osób słyszę, że są zmęczone ciągłymi kłótniami i to może być czynnik, który spowoduje, że nie zagłosują na PiS. Z pewnością ta wielka polityka w tym przypadku będzie miała na to duży wpływ.
• A jak to może wyglądać w województwie lubelskim, które wciąż jest postrzegane jako jeden z bastionów PiS?
– Trudno powiedzieć. W ubiegłym tygodniu pojawiły się dwa różne sondaże, z których jeden wskazywał zwycięstwo Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi, a drugi: wygraną PiS. W tym przypadku bardzo istotne będzie to, jak bardzo zmobilizują się elektoraty. Na ten moment ciężko jest cokolwiek przewidywać. Dopóki nie będzie ostatecznych wyników głosowania, nic nie będzie przesądzone.
• Kampania w mniejszych gminach i powiatach będzie inna?
– Będzie ona bardziej nastawiona na sprawy lokalne i to, co dotychczas rządzący zrobili, a czego nie zrobili. I to tutaj dominującą rolę odegrają komitety lokalne, a nie ogólnopolskie. Pamiętajmy, że to nie była łatwa kadencja. Sytuacja finansowa samorządów była bardzo trudna z powodów pandemii koronawirusa, wojny na Ukrainie czy uszczuplenia dochodów z podatków. Kolejna kadencja z jednej strony może być trudniejsza, bo wybrani samorządowcy „odziedziczą” problemy poprzedniej. Ale z drugiej strony otwiera się szansa na duże środku unijne, które trzeba mądrze zagospodarować.
• Czego możemy spodziewać się po tegorocznej kampanii wyborczej?
– Osobiście chciałabym wyciszenia i tego, żeby konflikty z poziomu ogólnopolskiego nie mialy znaczenia na szczeblu lokalnym. Sugerowałabym to wręcz samym kandydatom. Dlatego, że wyborcy są tym zmęczeni i nie jest to temat, który warto ciągnąć dalej w celu zdobycia poparcia. Kandydaci powinni skoncentrować się na propozycjach, czyli na tym, co warto zrobić i z kim współpracować. Jeśli chodzi o tematy krajowe, to myślę, że w kontekście naszego regionu szczególnie będzie wybrzmiewał wątek związany z bezpieczeństwem. Jest to oczywiście związane z naszym położeniem geograficznym.
• Jesteśmy stosunkowo niedługo po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Zresztą właśnie ze względu na kolizję z ich terminem obecna kadencja samorządów została wydłużona o pół roku. Z kolei w czerwcu odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Czy ten maraton wyborczy będzie miał wpływ na trwającą kampanię?
– Nie wykluczam w sytuacji, w której po wyborach samorządowych część wyborców może być mocno zmęczona tym, że znowu muszą decydować. O ile nie wydarzy się nic istotnego, przewiduję, że w eurowyborach będziemy mieli do czynienia ze spadkiem frekwencji. Między innymi z tego powodu, że dla wielu mieszkańców są one wciąż dość abstrakcyjne. Wybory samorządowe mają charakter lokalny. Wybieramy w nich często ludzi, których znamy, albo przynajmniej kojarzymy i w tym przypadku nie martwiłabym się o frekwencję.