Niedziela będzie drugim dniem skupu przedmiotów w ramach projektu Muzeum Społeczne. W magazynie muzeum są już anonimowo przehandlowane rzeczy. No ale jak tu pod nazwiskiem oferować PRL-owskie medale męża czy po-rozwodowe sztućce...
W sobotę między godz. 10 a 16 czekali na osoby, które odpowiedzą na ich apel. - Nawet była spora grupa już o godz. 10, chyba ktoś nawet przyszedł przed otwarciem. Potem zaglądali sukcesywnie - mówi Szymon Pietrasiewicz i pokazuje zbiory. Nie wyglądają porywająco, bo każda "osoba-ofiarodawca” to oddzielny czarny worek. Ale po rozwiązaniu worka jest co opowiadać. Bo tak naprawdę chodziło o opowieści.
- Ja, to nie mogę, kiedy przychodzi pan i przynosi menażkę, swoją starą harcerską menażkę, z całym zestawem gdzie można zapalić ogień i jest to tak skonstruowane, żeby wiatr nie gasił płomienia. Mamy ramę do obrazu od pani plastyczki, która przeszła na antyramy więc rama jest zbędna. Kupiliśmy lokówkę. Była używana raz, nawet przewód nie jest rozwinięty, bo właścicielka uznała, że lokówka wyrywa jej włosy. Lokówka jest nasza. Jeszcze nie wiem jak połączę te wszystkie historie i przedmioty w całość - mówi Paweł Laufer potrząsając torbą foliową pełną sztućców. - Jakaś pani się z nimi chciała rozstać, bo jest po rozwodzie i te łyżki i noże przypominały jej byłego męża.
Do rangi eksponatu urosło turystyczne żelazko a nawet para damskich spodni. - Wypytywaliśmy czy pani, która przyniosła te rzeczy, prasowała spodnie tym żelazkiem. Okazało się, że spodnie mają wiele lat i są z materiału, który nie wymaga prasowania ale lokalna historia jednak jest, bo mieszkanka Kalinowszczyzny chodziła w nich na dancingi do Kalinki ("Kalina”, PRL-owska restauracja, kawiarnia i ciastkarnia przy ul. Lwowskiej, dziś jest tam Biedronka, ciuchland i pizzeria - red.) - opowiadają pomysłodawcy Muzeum Społecznego.
Pytani o budżet i ceny za jakie sprzedają przedmioty osoby, które wzięły udział w projekcie mówią, że wyceniają według historii, to opowieść jest ważna. A ceny - ciuchlandowe. - Najwięcej w sobotę wydaliśmy kupując projektor filmowy, kamerę, filmy i parasol na dodatek. Jeden z mieszkańców okazał się fotoamatorem, kręcił rodzinne uroczystości i dzielnicę. W projektorze już spaliliśmy lampę ale nie będzie problemów ze znalezieniem dobrej. Pokaz będzie hitem wernisażu - dodaje Szymon Pietrasiewicz.
Bo przedmioty staną się częścią ekspozycji w przestrzeni publicznej Lublina.
Projekt LSS jest jednym z wydarzeń lubelskiej odsłony projektu Wschód Kultury, który powstał dzięki zaangażowaniu środowisk twórczych i samorządów wschodniej Polski, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Narodowego Centrum Kultury. Więcej informacji: http://lssresidencies.wordpress.com
PS. Autorka sprzedała do Muzeum Społecznego za 5 zł 2 filiżanki ze spodeczkami z ćmielowskiej porcelany. Prawdziwy vintage, z serwisu kupionego w Cepelii na początku lat 60. jako ślubny prezent. Uzgodniła z realizatorami projektu, że pozostałe 4 filiżanki wypożyczy na wernisaż Muzeum Społecznego.