Rozmowa z Anną Bakierą z Europejskiej Fundacji Kultury Miejskiej.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
• Brain Damage Galery wyniosła się z Królewskiej 13 do Centrum Spotkania Kultur. Dlatego powstaje tam Lublov?
– Plan na takie miejsce mieliśmy już od dawna. Ale przyznam, nie za bardzo wiedzieliśmy jak się za to zabrać. Teraz wsparli nas ludzie z katowickiego Geszeftu, którzy zapoczątkowali coś podobnego na Śląsku. To naprawdę fajny pomysł na promocję miasta.
• Czemu Lublov?
– Wcale nie planowaliśmy, że będzie to połączenia słowa Lublin i miłość (love). Po prostu któregoś dnia wpadła nam ta nazwa. Ładnie brzmi, więc została.
• Czym ma być Lublov?
– To pewna idea, która zaczęła się przekładać w concept store i sztukę (także użytkową) związaną z Lublinem. Na pewno będzie to miejsce, które będzie prezentować miejscowych artystów lub tych Lublinem zafascynowanych. Jak na przykład Paweł Ryżko, autor m.in. okładek płyt Franka Zappy, który przygotował dla nas świetny projekt poświęcony Oskarowi Hansenowi.
• Każdy może do was przyjść i wstawić swoje prace?
– Tak, ale nie możemy brać wszystkiego. Raczej grafiki, fotografie, książki niż płótna i obrazy. Po pierwsze przestrzeń jest ograniczona, a po drugie nie chcemy się zajmować typowym komisowym wystawieniem. Stawiamy przede wszystkim na jakość oferowanych dzieł i produktów.
• Będziecie też mieć przedmioty pod własną marką?
– Tak. I będą to przedmioty limitowane, czego przykładem jest kubek z neonem kina Kosmos. Pomysł był nasz, a projekt zrobił Kamil Filipowski. Nie unikamy kooperacji z innymi markami jak na przykład słynny Mamsam, w którym przygotowaliśmy premierową edycję kubków Lublova.
• Zamówicie kolejne jak już wszystkie sprzedacie?
– Nie, tego nie planujemy.
• Jest jeszcze rakieta z LSM…
– Tak, to plakat projektu Jacka Rudzkiego, młodego, bardzo zdolnego grafika. Jacek będzie robił też inne rzeczy dla Lublov. Właśnie pojechał nad zalew szukać inspiracji. Generalnie będzie tu można znaleźć wiele rzeczy związanych z naszym miastem: plakaty, książki, kubki czy świece pachnące LSM-em. Więcej na razie zdradzać nie chcemy. Zapraszamy na otwarcie, 20 maja. Będzie design i muzyka, coś dla ciała i coś dla ducha.
• Czy w takim razie miasto będzie wam w jakiś sposób pomagać?
– Nie, robimy to na własną rękę. Nie wiemy nawet czy miasto by chciało, po prostu się do nich nie zwracaliśmy.