Sire/Warner
Znakomite i oryginalne muzycznie, poruszające i perfekcyjne literacko, będące apogeum rozwoju artystycznego i funkcją przełomowych doświadczeń osobistych – takie albumy zdarzają się w życiu słuchaczy raz na parę lat a w karierze artystów raz na całe życie.
Trudno wyobrazić sobie, żeby Andrew McMahon stworzył kiedykolwiek z kimkolwiek coś równie wspaniałego i ważnego jak longplay "The Glass Passenger” nagrany z grupą Jack's Mannequin.
To drugi długograj drugiego zespołu tego kalifornijskiego śpiewającego multiinstrumentalisty i piosenkopisarza. Muzycznie jest on kontynuacją i rozwinięciem formuły emopunkowego grania z fortepianem jako wiodącym instrumentem, zainicjowanej na początku dekady wraz z pierwszą kapelą Something Corporate.
Z formacją Jack's Mannequin na debiutanckim longu "Everything in Transit” McMahon przedstawił piosenki mniej czadowe, ale bardziej przebojowe i bogatsze instrumentacyjnie. Teraz jest jeszcze bardziej melodyjnie, jeszcze bogaciej instrumentacyjnie i bardziej różnorodnie stylistycznie. Przede wszystkim jednak nowe utwory są niezwykle wyrafinowane kompozycyjnie i brzmieniowo.
Duże wrażenie robią teksty piosenek. McMahon od początku swej kariery wyróżniał się na scenie emo jako niebanalny poeta, ale nie miał wcześniej tak mocnych tematów, jakie podsunęło mu ostatnio jego własne życie. W 2005 roku, na kilka tygodni przed ukazaniem się poprzedniego albumu Jack's Mannequin, zdiagnozowano u niego zaawansowaną białaczkę. Przeszedł ciężką terapię, ale został uratowany.
Te przeżycia przekuł w piosenki, unikając prostego relacjonowania swojej walki z chorobą, za to wywodząc z tych doświadczeń filozoficzne refleksje ułożone w piękne wersy.