Głód, ubóstwo, narkomania, prostytucja, przestępczość, cierpienie. Istnieją na świecie miejsca, do których nikt o zdrowych zmysłach nie zapuściłby się z własnej woli. A jednak istnieją również ludzie, którzy bez względu na przeciwności wkraczają do ziemskiego piekła, by nieść pomoc, ulgę w cierpieniu i nadzieję. 26 maja w Kinie Bajka odbył się przedpremierowy pokaz filmu „Outcasts. Szare Anioły” oraz spotkanie z jego reżyserem, Josephem Campo. To poruszająca opowieść o wyrzutkach żyjących na marginesie społeczeństwa, ludziach dotkniętych przez życie, którym pomagają bracia i ojcowie Franciszkanie Odnowy.
Reżyser zabiera widzów w podróż do niebezpiecznych zakątków świata, miejsc w których brakuje nadziei na normalne życie. Wkracza z kamerą pośród gangi narkotykowe w irlandzkim mieście Moyross, w którym morderstwa stanowią element codziennej rzeczywistości; odwiedza więźniów honduraskiej placówki karnej, w której przed laty z powodu przeludnienia, w wyniku pożaru śmierć poniosło ponad 200 więźniów; podąża mrocznymi, pełnymi niebezpieczeństw ulicami Nowego Jorku. Wszystkie te miejsca łączy fakt, że osadzili się w nich członkowie młodego zakonu – Franciszkanów Odnowy. To oni, zrezygnowawszy z uroków konsumpcyjnego świata na rzecz prostoty, żyją pomaganiem innym.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że do współpracy nad realizacją filmu reżyser Joe Campo zaprosił ludzi, którym niegdyś pomagał wraz z franciszkanami. Ekipę filmową stanowią więc byli narkomani, bezdomni, alkoholicy, przestępcy. Otrzymali nie tylko pomoc w najtrudniejszych chwilach, ale i drugą szansę od losu, aby zrobić coś pożytecznego. Między innymi dlatego w trakcie seansu „Szarych Aniołow” jesteśmy tak blisko bohaterów filmu i tak łatwo nam zrozumieć ich ból. Twórcy nie boją się wejść z nimi w bezpośredni kontakt, ponieważ sami znają ich położenie z własnego doświadczenia. Z kolei protagonistom łatwiej jest się dzięki temu otworzyć przed kamerą. Szczególnie widać to wtedy, gdy zapraszają nas do najbardziej intymnych sfer swojego życia.
Tak jest chociażby w przypadku brytyjskiej narkomanki, która nie tylko opowiada o swoim trudnym życiu, ale też zaprasza widzów do przerażającego miejsca, gdzie wraz z towarzyszami niedoli ponownie odurza się narkotykami, czy młodego chłopaka z Brooklynu, który czuwa na łożu śmierci swojego chorego na AIDS brata.
„To najmocniejszy film o wierze”, przekonuje dystrybutor filmu w Polsce – High Hope Films. Jest być może w tym stwierdzeniu sporo przesady, ale trzeba oddać twórcom, że wyłamują się oni z typowego schematu kina religijnego. Bez względu bowiem na to, czy mowa o fabule, czy dokumencie, często są to produkcje kierowane bezpośrednio do osób wierzących, w swoim banale pozbawione argumentów mogących poruszyć serce ateisty. Twórcy „Szarych Aniołów” nie idą tymczasem na łatwiznę, daleko im do wciskania widzom wyświechtanych frazesów, za którymi nie zawsze idą czyny. Tutaj więcej od słowa mówi obraz. To opowieść o ludziach z marginesu i tych, którzy pragną im pomóc. To opowieść o miłości, która nie wymaga niczego w zamian. Czy nie za tym kryje się Bóg?
Po projekcji filmu w lubelskim Kinie Bajka odbyło się spotkanie z reżyserem produkcji – Josephem Campo, twórcą m.in. nagradzanego „The Human Experience”. Autor podzielił się z publicznością swoimi doświadczeniami dotyczącymi realizacji „Szarych Aniołów” i chętnie odpowiadał na pytania. Dowiedzieliśmy się m.in., że film powstawał przez 10 lat i w trakcie jego realizacji wydarzyło się wszystko, co tylko mogło przeszkodzić w jego ukończeniu, począwszy od nieustających kłótni w ekipie filmowej, a na brakach funduszy skończywszy. O tym, że pomimo trudów warto było walczyć o finalizację produkcji niech świadczy fakt, że podczas warszawskiego pokazu filmu, do reżysera zgłosił się Polak, któremu przed laty Campo pomógł z franciszkanami w Ameryce, a który dzięki temu szczęśliwie ułożył sobie życie w rodzinnym kraju. „Happy-endy” zdarzają się nie tylko na kinowym ekranie.