Jeden z bardziej chwalonych filmów. Jedna z ważniejszych ról Roberta Więckiewicza. Jedna z nieprzyjemnie życiowych opowieści. Jeden z tych filmów, które mogą budzić niedosyt.
Historia jest prosta: w rodzinie jest dwóch synów. Starszy (Więckiewicz) i ulubieniec rodziców, młodszy (Simlat). Starszy przejmuje firmę po ojcu. Pracuje też z nim młodszy brat, który wrócił z USA. Od pierwszej do ostatniej sceny, bracia są w opozycji. Nawet gdy jeden z nich właściwie nie żyje.
Sytuacją, która jest osią całego dramatu jest tragiczna w efekcie bójka w podmiejskiej kolejce. Obaj bracia jadą do urzędu skarbowego i po drodze dochodzi do życiowej dla obu katastrofy.
Choć suspens nie jest w tym filmie istotny – nie będę wnikać w szczegóły dramatycznych wydarzeń, bo chyba nie o nie chodzi. W filmie nie ma fizycznej przemocy pokazanej dosłownie, każda gra komputerowa dla nastolatków jest gorsza. Reżyser nie epatuje krwią, gwałtem.
Tu chodzi o przemoc psychiczną na poziomie rodziny. O złe emocje, które trawią ludzi latami. O złe wspomnienia i urazy. O, niemal jak z greckich tragedii, napięcia i podstawowe pytania o winę, karę, odkupienie, przebaczenie.
To wszystko rzutuje na postępowanie bohaterów. Na dodatek historia opowiadana jest tak prosto jak tylko można, żadnych formalnych udziwnień, mieszania w narracji, kolorowania świata. Aktorzy pokazywani w takich zbliżeniach, że każdy błysk w oku i zmarszczka są ważne.
Z pewnością dumania nad lękiem, złymi emocjami tkwiącymi w rodzinach jest ważne. Możliwe, że na tle innych polskich produkcji mamy do czynienia z moralitetem, głębokim i ważnym ludzko obrazem.
Ale chłód i dystans narracji trochę przeszkadza. Bohaterowie i ich ból, poczucie zmarnowanego życia i fakt, że nikt tam nie jest szczęśliwy – to wszystko jest jakoś daleko. Nie wiem czy za dwa dni albo za dwa miesiące będę myślała sobie o "Wymyku”, że jakiś obraz będzie mnie prześladował albo postać.
Widzowie są różni. Ci, którzy lubią bolące filmy niech idą. Nawet dla samego Więckiewicza można. Ale na totalne zatracenie się w filmowym świecie raczej niech nie liczą.
PS. W tekstach i rozmowach o filmie najczęściej tytuł tłumaczony jest, jako wymknięcie się czegoś. Wymyk, to chwila, która spowolniła reakcję bohatera i wszystko wymknęło mu się spod kontroli. I najczęściej tytułowym wymykiem ma być TA CHWILA w wagonie kolejki.
Tymczasem Słownik Języka Polskiego "wymyk” tłumaczy jako: ćwiczenie gimnastyczne na drążku polegające na obrocie wokół osi ciała… Hmmmm. Bo słownikowe wyjaśnienie bardziej pasuje do filmowego świata.
agdy