Pełne trybuny i płyta stadionu. W piątek na Arenie Lublin wystąpili Alphaville, a po nich Alvaro Soler. Urodzony w Hiszpanii 27-letni wokalista chwalił Polaków i polską kuchnię. Mówił też o swojej rodzinie. Tłumaczył też, dlaczego na scenie pojawił się nieco później.
Piątkowy koncert Alphaville i Alvaro Soler przyciągnął nie tylko mieszkańców Lublina i innych miast regionu w tym Świdnika, Zamościa czy Chełma, ale też spoza województwa m.in. Radomia.
Występ Alphaville - niemieckiego zespołu, królującego na listach przebojów w latach osiemdziesiątych poprzedniego wieku dla większości „starszych” widzów, którzy przyszli na koncert był powrotem do szkolnych lat. Na pierwsze dźwięki kultowego utworu "Forever Young" stadion rozświetlił się tysiącami telefonicznych latarek. Sentymentalnych powrotów było więcej, ponieważ muzycy zagrali więcej "starych" przebojów. Były też utwory po reaktywacji zespołu i te z ostatniej ich płyty.
Alvaro Soler, uwielbiany przede wszystkim przez współczesne nastolatki hiszpański wokalista pojawił się na scenie nieco później niż planowano. Wszystko przez opóźnienie w dotarciu do Lublina, za co Solver przeprosił swoich fanów.
Urodziny w Barcelonie 27-letni wokalista zaśpiewał nie tylko swoje największe przeboje: "Sofia", "El Mismo Sol", "Animal" i "La Cintura", przy których trudno było ustać spokojnie w miejscu, ale też i nastrojowe ballady.
Wokalista o Polsce i Polakach wypowiadał się w samych superlatywach. Wspomniał m.in. o utworze "Libre", który został nagrany w trzech wersjach z udziałem trzech wokalistek, w tym z Polką – Moniką Lewczuk. Powiedział też kilka słów po polsku. Swoim "Kocham cię Lublin" wywołał ogromny entuzjazm wśród publiczności.
Kolejny raz Alvaro Soler wystąpi w Polsce w maju 2019 r. – w Poznaniu i w Warszawie.