Opresyjny klimat i szybkie tempo akcji to znaki firmowe tej powieści. Prowadzona dwutorowo (i brawurowo) fabuła wprowadza nas w świat pełen chciwości, okrucieństwa, wszechobecnego zła.
Ten świat zamknięty jest w sposób dosłowny. Bohater pierwszego wątku, komisarz Gabriel Byś jest pacjentem szpitala psychiatrycznego, zaś prostytutka Kaśka przyjmuje klientów pod czujnym okiem ochroniarza. Zarówno komisarz, jak i dziewczyna znajdują się w sytuacji klaustrofobicznej – on zamknięty w szpitalu bez klamek, oszołomiony lekami i przebytą traumą, ona - wykorzystywana w sposób niewolniczy, odcięta od kontaktu ze światem, w zamkniętym mieszkaniu, z którego może jedynie wyskoczyć przez okno.
Ten mroczny, duszny klimat zakłócają nieoczekiwane zdarzenia. W szpitalu dochodzi do makabrycznego odkrycia, a w efekcie do zbrodni, która mobilizuje komisarza Bysia do działania. Tyle że śledztwo w Tworkach to nie lada wyzwanie, tym bardziej, że rzeczywistość płynnie przechodzi w zaburzone psychotropami wizje. Nie wiadomo, co jest prawdą, a co mrocznym wyobrażeniem. Co nie zmienia faktu, że atmosfera grozy wisi w powietrzu, a do jednej makabreski dołącza następna.
W życiu dziewczyny również zachodzi zmiana. Skonfrontowana w drastyczny sposób ze swoimi oprawcami, uświadamia sobie, że jedynym ratunkiem przed śmiercią jest dla niej ucieczka. Ale czy to rzeczywiście będzie wyzwolenie, czy początek kolejnej gehenny? Tu akcja wręcz pędzi i od jednego koszmaru przechodzimy do kolejnego, niemal namacalnie czując ból i cierpienie ofiar. Handel ludźmi, narkotyki, niewolnicza praca. To tylko kilka elementów z tego wątku, który wywołuje dreszcz odrazy i strachu. Czy z tej matni jest ucieczka? Na to pytanie nieprędko dostaniemy odpowiedź i być może nie taką, na jaką z niecierpliwością czekamy.
Szczygielski to mistrz budowania napięcia. Przeplata wątki tak, by na moment odetchnąć od jednego mrocznego klimatu i za moment popaść w jeszcze gorszą opresyjną rzeczywistość. Do finału zmierzamy w sprinterskim tempie, chcąc wreszcie odetchnąć z ulgą. Ale autor nie ułatwia nam tego, raz za razem podkręcając i tak wysokie już tony. Jest krwiście, groźnie, klaustrofobicznie. Zło przybiera różne oblicza, dotykając nas niemal w fizyczny sposób.
„Krew” jest dobitna, dosadna, bolesna. Mocno burzy krew.