Kiedy z każdej strony atakuje nas informacja o tym, że książka jest bardziej niż dobra to trudno sięgając po nią zachować obiektywizm i nie stawiać poprzeczki zbyt wysoko. Tak było w tym przypadku.
Marketing szeptany w przypadku Thora jest ogromny. Prawdopodobnie wynika on z faktu, że autor znanym lubelskim dziennikarzem będąc ma naprawdę szeeeerokie kontakty. Wszystkie osoby, które zetknęły się z nim na zawodowej ścieżce przeczytanie jego pierwszej książki postawiły sobie zaś za punkt honoru. A jak już przeczytały, to zaczynały piać peany zachwytu we wszystkich mediach społecznościowych i w trakcie spotkań mniej lub bardziej prywatnych.
Znając zależności autor - recenzenci zastanawiałam się, czy i ja nie wpadnę w taką właśnie towarzyską pułapkę. I u mnie znajomości nie udało się bowiem uniknąć. Pod czujnym okiem autora stawiałam pierwsze kroki w dziennikarstwie (o czym on zapewne nie pamięta, bo studentów przez jego ręce – proszę nie doszukiwać się w tym miejscu żadnych dwuznaczności! - przewinęło się wielu). Udało się jednak i o książce mogę z czystym sumieniem powiedzieć coś złego. Zresztą może nie tyle o samej książce, co o jej bohaterze. Podinspektor Michał Lorenc to policjant kropka w kropkę przypominający całą rzeszę innych umundurowanych bohaterów kryminałów powstających pod każdą szerokością geograficzną. Lubi wypić, lubi przekląć, podczas przesłuchań potrafi być brutalny i nie przestrzega żadnych procedur, żony nie ma (taki kryminalny standard: albo mu umarła, albo odeszła, ale generalnie to zła kobieta była), a po każdym mordobiciu, czy pobycie na OIOM-ie odradza się jak feniks z popiołu. Trzy strony po tym, jak nie mógł ruszyć ręką ani nogą biega, skacze i prowadzi śledztwo, które tylko dzięki niemu kończy się ujęciem bezwzględnego przestępcy.
Komu takie historie przejadły się nie powinien po „Opetanie” sięgać. Miłośnicy takich jednak historii dostaną za to w swoje ręce coś co lubią najbardziej. Książka Thora wciąga czytelnika w świat frapującej zbrodni, a oderwanie się od kolejnych stron nie jest wcale rzeczą łatwą, prostą i przyjemną. To zdecydowanie godny polecenia kryminał dla wszystkich fanów tego gatunku. Tym, którzy książkę już przeczytali pozostaje nadzieja, że autor – czym się zresztą odgraża – uraczy nas kolejnym tomem przygód o śledztwach komisarza Lorenca.