Koncert Daiddela Borgesa, Pub & Restauracja "U Fotografa”, Lublin, 1.07.10
Na czym polega atrakcyjność Pubu & Restauracji "U Fotografa”? Po pierwsze, na znakomitym wnętrzarskim rozwinięciu nazwy. Zgodnie z nią lokal oferuje spojrzenie na Lublin i świat okiem specjalisty od obiektywu, kadru i wydruku.
Każda sala jest zagospodarowana fotograficznie. Pierwsza wita gości widokiem baru z tylną ścianą przypominającą przód aparatu do robienia zdjęć. Kilkanaście prawdziwych, rozmaitych aparatów eksponowanych jest na obrotowych podstawkach w gablotach na bocznych ścianach.
W drugiej sali sufit zaklejony jest miksem małych zdjęć szefa lokalu Bartłomieja Czarnomskiego, który prowadzi studio fotografii ślubnej. To stały element wystroju tego pomieszczenia. Jego ściany natomiast przeznaczone są na czasowe wystawy.
Obecnie w pubo-restauracji można oglądać bardzo interesującą ekspozycję studenta dziennikarstwa KUL i aktora Sceny Plastycznej KUL Krzysztofa Ożoga zatytułowaną "The Lemmings”. Temat niby mało pociągający – bloki z rusztowaniami i robotnikami. Ale ujęcia fascynujące.
Kolejna sala to możliwość oglądania na starych fotografiach Paryża. Na jednej z nich uwieczniono objętą parę na schodach przypominających Zaułek Hartwigów znajdujący się nieopodal ulicy Rybnej i placu Rybnego, przy których mieści się Pub & Restauracja "U Fotografa”.
Na końcu lokalu jest jeszcze kącik wytapetowany miksem zdjęć – tak jak reszta: czarno-białych – przedstawiających Marilyn Monroe. Rozrywka na żywo oferowana jest jednak na drugim biegunie pubo-restauracji – w sali barowej.
W środy gra tu na pianinie stare i nowe przeboje Darek Kwiatkowski, a w czwartki występuje śpiewający gitarzysta Daiddel Borges, który wykonuje głównie utwory ze swojej ojczyzny – Kuby.
W ostatni czwartek Kubańczyk mieszkający od przeszło roku w Lublinie serwował piosenki w trzech krótkich setach. To dlatego, że mimo wieczorowej, a potem nocnej, pory czerwcowy gorąc wciąż dawał o sobie znać.
Borges wykonywał zarówno kubańskie ballady, jak i utwory taneczne i w obu przypadkach był świetny. Wyrastał ponad przypisaną mu rolę muzycznego tła do pogaduszek. Tak mocno przykuwał uwagę, że trzeba było z nimi czekać do przerw.