Uważajcie na swoje owczarki niemieckie, jakiś zwyrodnialec truje psy – ostrzegają się mieszkańcy podlubelskich miejscowości. W ostatnim czasie, z niewyjaśnionych przyczyn, padło sześć psów tej rasy. Właściciele są w szoku, bo niektórzy znajdowali martwe zwierzęta koło domu
– Chciałabym prosić o nagłośnienie informacji, że w okolicach Dąbrowicy i Płouszowic Kolonii jakiś zwyrodnialec, truje owczarki niemieckie. Mój jest szósty w tym tygodniu – napisała do nas pani Ewa, która w nocy z czwartku na piątek straciła ośmioletnią Shirę.
Shira miała do dyspozycji działkę koło domu, nie wychodziła na spacery. Dwa dni temu zrobiła się osowiała, nie miała apetytu. Właściciele zawieźli ją do weterynarza. Pobrano jej krew do badania. Nie miała biegunki, nie wymiotowała. Nie sprawiała wrażenia, że coś ją boli, choć coraz ciężej jej się oddychało. W noc po wizycie w lecznicy pies nie żył.
– Pewnie byśmy nie zwrócili uwagi, ale u weterynarza się dowiedzieliśmy, że to kolejny owczarek w ostatnich dniach. Postanowiłam ostrzec innych właścicieli – mówi pani Ewa z Płouszowic Kolonii.
Bardzo podobna jest sytuacja, jaką kilka dni wcześniej przeżyła rodzina z pobliskiej miejscowości.
– To był duży, ośmioletni wilczur. Był zupełnie nieszkodliwy i nieagresywny. W zeszłym tygodniu, jeszcze koło godziny 23, widziałam jak się bawił i szalał koło domu, a następnego dnia rano mąż znalazł go martwego. Nawet nie mieliśmy czasu na reakcję, wizytę u weterynarza, jakieś badania, nic. Leżał na boku, nie miał piany na pysku, ani nie widać było, że coś się w nocy z nim działo złego. U weterynarza się dowiedziałam, że to nie pierwszy pies tej rasy. Mąż też słyszał, że jacyś ludzie w naszej okolicy stracili owczarka – relacjonuje mieszkanka Dąbrowicy, która wspomina, że osiem lat wcześniej padła im suka tej samej rasy. Wówczas tłumaczono to powikłaniami po zabiegu. Ale w tym przypadku uważa, że jej psa, a może i inne owczarki, ktoś otruł.
– Żaden z właścicieli owczarków, które ostatnio zakończyły życie nie zdecydował się na sekcję, która by wyjaśniła, dlaczego tak się stało. Objawy, jakie opisywali, były niespecyficzne. Pies posmutniał, nie chciał jeść. Morfologia i badanie biochemiczne krwi nie wskazywały jednoznacznie na przyczynę. W końcu właściciele wstawali rano i stwierdzali, że pies nie żyje – relacjonuje właściciel przychodni weterynaryjnej Cztery Łapy, do którego w ostatnim czasie trafiło sześciu właścicieli owczarków. Psów nie dało się uratować.
– Nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że psy zostały otrute. Czasami zdarza się tak zwane prawo serii, gdy choroba nie jest zakaźna, a my mamy w krótkim czasie do czynienia z podobnymi przypadkami jeden po drugim – dodaje lekarz, który przyznaje, że nie spotkał się w czasie swojej pracy z taką sytuacją, jaka jest teraz z owczarkami niemieckimi. Ale uważa, że choć sprawa jest dziwna, to nie należy tu dopatrywać się jakiejś kryminalnej historii. Do czasu, gdy nie będzie badań, które wyjaśnią przyczynę śmierci konkretnego psa.
Sprawdziliśmy w dwóch dużych, czynnych cała dobę lubelskich lecznicach, czy właściciele owczarków niemieckich zgłaszali się ostatnio ze swoimi psami po poradę. Ani doktor Ireneusz Bryzek z Centrum Zdrowia Małych Zwierząt Lux-Vet, ani Tadeusz Zych z Centrum Małych Zwierząt nie zauważyli, by w ich placówkach takich pacjentów było więcej, nie mówiąc o śmierci zwierząt.