Ludzie nadal gromadzą się pod drzewem w Parczewie. Widzą tam wizerunek Jezusa bądź Matki Bożej. Tymczasem, zdaniem dendrologa Mateusza Fieducika to po prostu spękania na dębie.
Już blisko tydzień o „parczewskim cudzie” mówi cała Polska.
– Moja teściowa uważa, że to objawienie – opowiada pan Tomasz z Parczewa. – Pod drzewo podjeżdżają też samochody z rejestracjami z całej Lubelszczyzny. W aptece słyszałem już historię, że kobiecie przeszła migrena po tym, jak się tam pomodliła – relacjonuje nasz rozmówca.
Ludzie odmawiają tam różaniec, niektórzy klękają, inni siedzą na ławeczce albo stoją i wyjmują smartfony, by uwiecznić ten „cud”.
– W sobotę było nawet koło gospodyń wiejskich – zaznacza pan Tomasz. Ktoś przybił też do pnia obrazy Jezusa i Matki Bożej. Drzewo przypomina teraz ołtarzyk.
Tymczasem, dendrolog Mateusz Fieducik z MF Projects tłumaczy nam, co tak naprawdę widzimy na drzewie przy ulicy Spółdzielczej 8 w Parczewie.
– Na pniu wystąpiły spękania, otarcia i przebarwienia kory. To naturalne zjawisko. A "obraz" jest już interpretacją. To efekt naszej wyobraźni – zauważa specjalista. – Od dawna powszechne jest to, że potrafimy zaobserwować różnego rodzaju obrazy choćby w układzie chmur.
Jego zdaniem, z biegiem czasu struktura pnia zmieni się wraz z rozrostem obwodu drzewa.
Przypomnijmy, że kuria siedlecka nie zamierza badać tego zjawiska.
– Zdarzenie w Parczewie nie ma znamion nadprzyrodzoności. Jeśli prześledzimy historię objawień po Chrystusie, to nie notujemy żadnego zjawienia na korze drzewa, szybie czy sęku. Dlatego żądnej reakcji z naszej strony nie będzie, gdyż Kościół zajmuje się poważnymi problemami, a nie tanimi sensacjami – stwierdził w ubiegłym tygodniu rzecznik, ksiądz Jacek Świątek. Zaznaczył też, że prawdziwość „cudu” może potwierdzić tylko Kościół, a nie mieszkańcy.
Sprawa ma inny, ciekawy wątek związany z liściem z parczewskiego drzewa. Jego licytację zaproponował na portalu społecznościowym Adam Kościańczuk. – Najwyższa propozycja to 555 zł. Zabawa trwa do godz.21. 38. Później ta osoba ma 24 godziny, żeby wpłacić darowiznę – powiedział nam w poniedziałek Kościańczuk. Pieniądze mają wspomóc psychiatrię dziecięcą.
– Wtedy osobiście dostarczę liść zwycięzcy – zapowiada pomysłodawca. Tłumaczy, że wolałby, aby Parczew był znany ze swojej wyjątkowej historii, tradycji i wspaniałych ludzi. – Wyszło, jak wyszło, ale trzeba ten szum przekuć w coś pożytecznego.