W drugim kwartale tego roku Polacy kupili mniej nowych mieszkań niż rok wcześniej. W statystykach GUS widać pierwsze symptomy spadku aktywności deweloperów – oceniają eksperci. Liczba nowych pozwoleń na budowę rośnie, ale wolniej niż kiedyś.
W ostatnich 12 miesiącach deweloperzy oddali do użytkowania ponad 99 tys. nowych mieszkań – wynika z danych GUS.
– Liczba lokali mieszkalnych oddawanych do użytkowania raczej nie zacznie szybko spadać, bo wskaźnik mówiący o rozpoczynanych budowach też wciąż rośnie – ocenia Marcin Krasoń, analityk Home Broker.
Od lipca 2017 do czerwca tego roku deweloperzy rozpoczęli blisko 120 tys. budów, o 22 proc. więcej niż rok wcześniej. Nawet gdyby część z nich nie została doprowadzona do końca, to na spadek liczby lokali oddanych do użytkowania przyjdzie nam chwilę poczekać.
Powyższe statystyki nie są jednak pełnym obrazem rynku mieszkaniowego. – To co najciekawsze dziś, kryje się w danych dotyczących pozwoleń na budowę. Jeszcze pół roku temu ich liczba w ujęciu 12-miesięcznym rosła o ponad 25 proc., ale z miesiąca na miesiąc dynamika spada. Najnowsze dane mówią o wzroście o 8,9 proc – wyjaśnia Marcin Krasoń.
Liczba pozwoleń na budowę wydanych w ostatnim roku inwestorom indywidualnym spadła i wyniosła 105 tys. Na całym rynku (deweloperzy i inwestorzy indywidualni to ponad 97 proc. całości) notowany jest wzrost liczby mieszkań oddanych i rozpoczętych budów o około 10 proc., a liczba pozwoleń na budowę rośnie o prawie 3,5 proc.
Z kolei według portalu RynekPierwotny.pl, sprzedaż nowych mieszkań w drugim kwartale 2018 r. była o 11,3 proc. niższa od analogicznego okresu rok wcześniej.
– Może więc być tak, że na rynek budownictwa mieszkaniowego nadchodzi uspokojenie – ocenia Marcin Krasoń. – To naturalne, że jeszcze przez jakiś czas liczba rozpoczętych budów, a szczególnie oddanych mieszkań, będą rosły, ale z czasem spadek dynamiki pojawi się i tam – prognozuje ekspert.
W danych GUS widać prawdopodobnie pierwszy efekt spadku popytu na nowe mieszkania, za czym stoi wyraźny wzrost cen. To objaw odwrotny niż podczas boomu sprzed dekady, kiedy to wzrost cen powodował… wzrost popytu.
– Rosnące ceny gruntów, materiałów i wykonawstwa przełożyły się na stawki za metr kwadratowy mieszkania, na co kupujący zareagowali zdrowym otrzeźwieniem popytu. Zagadką pozostają dalsze kroki deweloperów – dodaje Marcin Krasoń.
Ostudzenie zapędów widoczne jest na razie w liczbie pozwoleń na budowę. Te budowy które już zaplanowano, nadal ruszają, ale firmy działające na rynku powinny mieć świadomość, że mogą pojawić się problemy ze znalezieniem chętnych na zakup mieszkań, których ceny cały czas rosną.