Sygnał Lublin pokonał LKS Stróża i po dwóch meczach bez zwycięstwa wreszcie zainkasował komplet punktów
Mówienie o kryzysie lidera lubelskiej klasy okręgowej po dwóch spotkaniach bez zwycięstwa byłoby przesadą. Niemniej jednak bezbramkowy remis z Traweną Trawniki oraz środowa porażka z Tarasolą Cisy Nałęczów na pewno dała ludziom związanym z Sygnałem mocno do myślenia. Sobotnia rywalizacja z LKS Stróża wątpliwości w pełni nie rozwiała, chociaż na pewno sprawiła, że ciemne chmury zostały odgonione.
W pierwszej połowie gospodarze stworzyli sobie sporo dogodnych sytuacji i zdecydowanie przeważali na boisku. Prowadzenie objęli w 30 min, kiedy Damian Karaś zagrał za plecy obrońców Stróży, a tam do piłki doszedł Jakub Olszewski. Nie dał szans Bartłomiejowi Saracenowi i zapewnił lublinianom prowadzenie. Po tej bramce Saracen został zmieniony przez Kamila Pisarskiego, a przyczyną tej roszady była kontuzja kolana. Paweł Kamiński po chwili musiał wykorzystać drugą zmianę, Tym razem boisko z urazem ręki opuścił Kamil Gajek. – Na szczęście w rundzie wiosennej mogę powiedzieć, że nasza ławka rezerwowych wygląda solidnie. Czasami zawodnicy wchodzący z ławki potrafią nawet rozstrzygać mecz, jak to miało miejsce chociażby w rywalizacji z Sokołem Konopnica – wyjaśnia Paweł Kamiński. Tym razem na listę strzelców wpisywali się jednak zawodnicy podstawowej jedenastki, tego na remis tuż przed końcem pierwszej połowy zdobył Kamil Wędrocha.
Drugą część meczu w Lublinie lepiej rozpoczęli gospodarze. Do zdobycia gola potrzebowali zaledwie 45 sek. Najlepiej wykorzystał je duet Tomasz Karwat – Michał Kuczyński. Pierwszy idealnie dograł w pole karne, a drugi dobrze dołożył nogę. W 55 min ponownie był jednak już remis, bo Damian Kuciński najlepiej odnalazł się w zamieszaniu w polu karnym Sygnału. Ostatecznie szalę zwycięstwa na korzyść lidera przesądził Olszewski, który w 76 min trafił na 3:2. Lwią część zasług w tej akcji należy jednak zapisać Damianowi Karasiowi, który idealnie przedarł się na skrzydle i wrzucił piłkę w pole karne. Goście mogą sobie pluć w brodę, bo w 88 min mieli idealną sytuację do doprowadzenia remisu. Kuciński jednak z 7 m nie zdołał pokonać Samuela Mirosława. – To była piłka meczowa. Naszym problemem jest skuteczność, a właściwie jej brak. Stwarzamy sobie sytuacje, ale nie jesteśmy w stanie ich wykorzystać. Myślę jednak, że po takim meczu jest w nas nadzieja na uniknięcie spadku do A klasy. Ta liga jest jednak bardzo wyrównana i każdy zespół stara się gromadzić punkty – mówi opiekun LKS Stróża.
Sygnał po tym zwycięstwie umocnił się na prowadzeniu w lubelskiej klasie okręgowej i wydaje się, że pewnie zmierza po bezpośredni awans do IV ligi. Nie da się jednak oprzeć wrażeniu, że zdobywanie punktów przychodzi ekipie Przemysława Drabika znacznie ciężej niż jesienią. – Brakuje nam szczęścia pod bramką rywali. Swoje robią też kontuzje. Nie ma z nami chociażby Etany Brillanta Monroe czy Erwina Sobiecha. Pamiętajmy też, że runda wiosenna zawsze jest bardziej wymagająca od tej jesiennej. W niej bowiem prawie każdy zespół już o coś walczy. A te, które są pewne środka tabeli też dodatkowo mobilizują się na mecz z liderem – wyjaśnia Przemysław Drabik.
MKS Sygnał Lublin – LKS Stróża 3:2 (1:1)
Bramki: Olszewski (30, 76), Kuczyński (46) – Wędrocha (45), D. Kuciński (55)
Sygnał: Mirosław – Bober, Baran, Sztejno, Namięta, Mordziński (58 Piwowarski) Kuczyński (85 Paszczuk), Panek (80 Borysiuk), Karwat (70 Fiedeń), Karaś, Olszewski.
Stróża: Saracen (30 Pisarski) – Gajek (33 Dzida), Majewski (85 Nazari), Wróbel, Chomczyk (70 Drążkowski), Barszcz, Rozmus (60 Nowak), Wędrocha, Nowakowicz, D. Kowalik (60 Miazga), D. Kuciński.
Żółte kartki: Baran – Dzida, D. Kowalik. Sędziował: M. Kalinowski. Widzów: 200.