Jest w zamojskim Parku Miejskim staw, a w nim ryby. Czemu by tego nie wykorzystać, np. organizując na Dzień Dziecka zawody wędkarskie – taką propozycję rzucił podczas poniedziałkowej sesji Maciej Spozowski, przewodniczący zarządu osiedla Stare Miasto. Dowiedział się, że nic z tego nie będzie.
Po propozycji przewodniczącego prezydent miasta przyznał, że swego czasu miał podobne pomysły, ale już wie, że z realizacją jest problem. – PZW, które zarybia nam park miejski, słusznie podnosi jedną kwestię: te ryby są tak oswojone przez turystów i mieszkańców poprzez dokarmianie, że zawody przypominałyby rybobicie, a nie zawody – wyjaśnił Andrzej Wnuk.
– Wędkowanie w parkowym stawie byłoby barbarzyństwem – argumentuje Jerzy Wiater, prezes Polskiego Związku Wędkarskiego w Zamościu. I nie chodzi wyłącznie o to, że pływające tutaj ryby ludzi się nie boją i same do nich podpływają.
Staw w parku jest hodowlanym. Wiosną każdego roku członkowie związku zarybiają go drobnicą. – Wpuszczamy ok. 300 kilogramów sztuk karpi, karasi czy szczupaków, potem dokarmiamy, aby jesienią odłowić jakieś 3 tony ryb i przenieść je do zbiorników otwartych, a tych dzierżawimy w sumie ok. 1800 hektarów – opowiada Wiater.
Część ryb trafia do zamojskiego zalewu. I tu już wędkowanie jest dopuszczalne. Na haczyk mogą trafiać nawet te najbardziej oswojone egzemplarze.
Szef zamojskiego PZW podkreśla, że związkowcy o najmłodszych wędkarzach też nie zapominają. Dlatego właśnie w najbliższą niedzielę z okazji Dnia Dziecka nad zalewem w Zamościu organizują dla nich zawody (początek o godz. 8). – Można przyjść i wędkować do woli. Nagrody będą dla wszystkich – zapowiada Jerzy Wiater.
Przypomina jednak o obowiązującej na tym zbiorniku zasadzie „no kill”. To oznacza, że ryby trzeba ostatecznie wypuścić do wody, wszystkie poza sumikami karłowatymi. – Bo to niezmiernie inwazyjny gatunek, zjadający nawet ikrę. Te ryby można bez problemu zabrać i zjeść. Są zresztą bardzo smaczne – podsumowuje prezes Wiater.
Warto dodać, że wędkowania w stawie w Parku Miejskim zabrania też regulamin tego miejsca. Łamanie go oznacza kłopoty. Kilka lat temu głośno było o dwóch mieszkańcach miasta, którzy na zawiniętą na palec żyłkę z haczykiem i przynętą zdołali „upolować” pięć dorodnych karpi. Ale się nimi nie nacieszyli, bo zostali namierzeni przez strażników miejskich, przekazani policji i ukarani mandatami.