Smog jest egalitarny, wszyscy wciągamy go równo: dzieci, młodzież, dorośli, seniorzy, a także marszałek województwa z kolegami z zarządu, radni wojewódzcy z koalicji i opozycji, prezydent Lublina i jego koledzy prezydenci z innych miast, burmistrzowie i wójtowie, radni wszystkich szczebli. Smog również nie wybiera i zabija jak leci: 45 tys. osób rocznie, w tym naszych bliskich i znajomych, co stanowi 12 proc. wszystkich zgonów w Polsce. To tak jakby nagle zniknęli wszyscy mieszkańcy większego miasta powiatowego w Lubelskiem.
I co? Ano według zapewnień polityków starają się oni walczyć ze smogiem. Jak ta walka wygląda można było się przekonać np. w środę w Lublinie: w jedynej w 340-tysięcznym mieście stacji monitorowania jakości powietrza przy ul. Obywatelskiej słupki stężenia pyłu PM2.5 (to ten tak drobny, który bez problemu przenika do krwioobiegu) znów były na czerwono. Z dziećmi na dwór lepiej było nie wychodzić. Z astmą też. A nie wiadomo, jak było na Sławinie czy Dziesiątej, gdzie – zdaniem naszych dzielnych strażników miejskich, prowadzących swoje własne badania – zazwyczaj jest największy smród w powietrzu. Urząd Miasta chwalił się co prawda ostatnio, że strażnicy jeszcze nasilą kontrole. Może i kontrole rzeczywiście się nasiliły, ale smog też nie ustaje w wysiłkach.
Ze smogiem lubelskim jest tak, że politycy wiedzą od lat, że istnieje, bo nawet mogą sami go wyczuć pod swoim domami i nosami, ale zazwyczaj stwarzają pozory, że z nim walczą. Zawsze się znajdzie powód, żeby walkę odłożyć: najchętniej podawanym argumentem jest tzw. ubóstwo energetyczne. Że mieszkańców (dla polityków są to wyborcy lub elektorat) nie stać na wymianę pieców, czy zakup paliwa lepszej jakości. Jasne, że poprzez same restrykcje nie da się rozwiązać problemu, że liczy się edukacja, także obywatelskie donosy na trucicieli, ale co stoi na przeszkodzie, by uchwalić takie prawo, które będzie chroniło 2,2 mln mieszkańców województwa, a karało tych, którzy świadomie nas wszystkich trują (bo spalanie plastiku, śmieci, opon, odpadów budowlanych itp. nie wynika zazwyczaj z ubóstwa energetycznego, tylko ze zwykłego buractwa).
Co stoi na przeszkodzie, by ustanowić prawo zakazujące składom opału sprzedawania lichej jakości węgla, czy mokrego drewna opałowego? Co stoi na przeszkodzie zainstalowania setek czujników smogu w całym województwie, by wychodząc z domu wszyscy, włącznie z politykami, wiedzieli, co dziś serwuje nam powietrze?
Im szybciej politycy zrozumieją, że zamiatanie smogu pod dywan to nie jest ukłon w stronę ubogiego energetycznie elektoratu, tylko działanie na szkodę także własnego elektoratu, swoją, swoich bliskich i nas wszystkich, tym lepiej.
Rozpoczął się kolejny sezon grzewczy i pewnie walka ze smogiem skończy się kolejnymi obietnicami, sloganami, zasłanianiem się, że przecież prowadzimy akcje edukacyjne, kontrole. A gazety znów będą pisały, że zanieczyszczenie powietrza przekroczyło kilkukrotnie dopuszczalne normy. Na wiosnę, gdy w nozdrzach znów poczujemy pyłki i inne przyjemne aromaty, znów zapomnimy o problemie. Do następnego okresu grzewczego.