W lubelskich galeriach handlowych praktycznie nie ma klientów. Spotkać można w nich tylko pojedyncze osoby, które przyszły po z góry zaplanowane zakupy i sprzedawców czytających książki.
– Mieliśmy mnóstwo młodzieży w środę, kiedy poszczególny szkoły zwalniały uczniów do domu. Tłok wtedy był taki, jak w pierwszy dzień roku szkolnego albo w dniu rozdaniu świadectw. W czwartek nie było już nikogo – opowiada jedna ze sprzedawczyń w Vivo Lublin.
W piątek przed południem galeria była wyludniona. Spotkać można było tylko poszczególne osoby. Niektóre w maseczkach. Nikogo nie było w strefie gastronomicznej.
– Tak jest od dwóch dni – opowiada sprzedawczyni jednego ze sklepów odzieżowych. – W czwartek miałam jedną transakcję. To była osoba, która dokładnie wiedziała, po co przyszła. Od razu podeszła do mnie i spytała gdzie znajdzie rzecz, którą pokazała mi na zdjęciu w telefonie. Prosiła o podanie konkretnego rozmiaru. Nie mierzyła. Kupiła i wyszła. Dziś nie było nikogo. Pierwszy raz widzę taką sytuację. Zawsze mieliśmy w sklepie co najmniej kilkanaście osób chodzących między wieszakami.
Sprzedawcy, z których zdecydowana większość nosi jednorazowe rękawiczki, rozmawiają ze sobą albo czytają.
– Pierwszy raz wzięłam ze sobą do pracy książkę. Nigdy nie miałam czasu na chwilę odpoczynku, a dziś cały czas siedzę i czytam – przyznaje pracownica jednego z punktów gastronomicznych.
Sprzedawców z książkami w rękach widać także w Lublin Plaza. Jest ich zdecydowanie więcej niż klientów.
– Przyszłam tylko po zakupy spożywcze, do drogerii i apteki. Pomyślałam, że lepiej zrobić je w jednym miejscu niż biegać po całym mieście – mówi pani Marta. – Chyba miałam rację, bo ludzi praktycznie nie ma.
– Odkąd pracuję nie było takiej sytuacji, że tęskniłabym za tym żeby pojawił się jakiś klient. W życiu nie pomyślałabym że zatęsknię za kontaktem z ludźmi. Okazuje się jednak, że nadmiar pracy jest lepszy niż nuda – zdradza nam jedna z ekspedientek.
– Czy się boję? – zastanawia się inna. – Raczej nie, bo ludzie posłuchali zaleceń i zostali w domach. Galerie są puste. Dla mnie najważniejsze jest to, że tego zakazu posłuchali uczniowie. Najbardziej bałam się ich odwiedzin, bo mówi się, że dzieci bardzo często nie mają objawów chorobowych, ale mogą zarażać.
Gdyby stało się inaczej i młodzi ludzie ruszyli jednak do galerii handlowych spotkają się z funkcjonariuszami Straży Miejskiej. Ci na polecenie prezydenta Lublina zostaną skierowani do centrów i galerii handlowych.
– Będą zwracać uwagę obecnej tam młodzieży, że w obecnej sytuacji przebywanie w takich miejscach jest nierozsądne i może być niebezpieczne z powodu zagrożenia koronawirusem – tak prezydent Krzysztof Żuk wyjaśnia powody swojej decyzji.
Strażnicy mają przypominać młodzieży, że zawieszenie zajęć nie oznacza dodatkowych ferii. Mundurowi mają namawiać młodych ludzi do pozostania w domach.
– Przebywanie w dużych skupiskach ludzkich stwarza niepotrzebne ryzyko mnożenia zakażeń – podkreśla Żuk.
W Zamościu też patrolują
Policja i zamojska Straż Miejska wspólnie patrolują miasto. Funkcjonariusze sprawdzają miejsca publiczne, w których najchętniej przebywa młodzież.
Młodzi ludzie będą legitymowani w celu ustalenia powodów przebywania poza domem, gdzie w tym czasie powinni być i realizować obowiązek szkolny, zgodnie z zaleceniami MEN. Działania patroli są wspierane przez zespół Centrum Monitoringu Miejskiego.