Pech Motoru. Piłkarze Mirosława Hajdy rozegrali niezłe zawody w Katowicach. W końcówce starcia z tamtejszym GKS doprowadzili do wyrównania i wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów. Gospodarze grali jednak do końca i w drugiej minucie doliczonego czasy gry strzelili na 2:1.
Pierwsze minuty to wysoki pressing żółto-biało-niebieskich i problemy „Gieksy” z wyprowadzeniem akcji. Podopieczni Rafała Góraka szybko opanowali jednak sytuację na boisku. W dziewiątej minucie naprawdę zapachniało golem dla gospodarzy.
Najpierw po akcji prawym skrzydłem Szymona Kiebzaka w polu karnym zablokowany został strzał Filipa Kozłowskiego. Szybko piłka wróciła jednak w szesnastkę przyjezdnych. Tym razem dośrodkowanie z lewej strony odbił Sebastian Madejski i wydawało się, że nadbiegający Marcin Urynowicz wpakuje ją do siatki. Wślizgiem uderzenie rywala na rzut rożny odbił jednak Ariel Wawszczyk.
W kolejnych fragmentach najwięcej zagrożenia pod bramką Motoru było po akcjach oskrzydlających. Świetnie radził sobie zwłaszcza lewy obrońca Grzegorz Rogala. To on w 37 minucie po raz kolejny wyłożył piłkę kolegom, ale Kozłowski z dwóch metrów strzelił prosto w bramkarza.
Pierwsza połowa to na pewno dominacja zespołu z Katowic. Momentami podopieczni trenera Hajdy mieli problem z wyjściem ze swojej połowy. Trudno wskazać też jakieś udane ataki ze strony Tomasza Swędrowskiego i jego kolegów. O dziwo po zmianie stron goście od razu zaczęli jednak zagrażać bramce Bartosza Mrozka.
Najpierw to miejscowi powinni jednak otworzyć wynik. Znowu akcja w bocznym sektorze boiska Kiebzaka zakończyła się wyłożeniem piłki na „piątkę” do Dominika Kościelniaka. Ten nie miał jednak z czego uderzyć, bo dostał podanie „za plecy”. W efekcie, nie trafił czysto w futbolówkę. Kilkadziesiąt sekund później odpowiedział Swędrowski. W swoim stylu „złamał” akcję do środka i uderzył zza pola karnego, ale prosto w ręce bramkarza.
W 65 minucie po rzucie rożnym przewrotką próbował uderzać Paweł Moskwik. Strzał był jednak zbyt lekki. Mrozek bez problemów złapał futbolówkę i błyskawicznie rozpoczął akcję swojej drużyny dalekim wykopem. A tam w sytuacji jeden na jeden z Krystianem Sanockim został Michał Król. Pierwszy z zawodników zdecydowanie wygrał pojedynek biegowy i po chwili ładnym strzałem z powietrza otworzył wynik.
Zadowolony z objęcia prowadzenia GKS oddał inicjatywę. Motor naciskał, naciskał i w 82 minucie dopiął swego. Michał Król zrehabilitował się za fatalne zachowanie w defensywie i posłał świetną centrę z prawego skrzydła na głowę Szymona Raka. A rezerwowy skierował piłkę do siatki.
Wydawało się, że przyjezdni przedłużą passę meczów bez porażki do trzech, a remis na boisku wicelidera na pewno byłby bardzo cenny. Niestety, katowiczanie mieli inne plany. Sanocki dostał po raz kolejny piłkę na lewe skrzydło i poradził sobie z Michałem Królem, a następnie świetnie zagrał wzdłuż bramki. Futbolówki nie sięgnęli: Maksymilian Cichocki i Madejski, nie zdołał jej wybić także Wawszczyk, a akcję strzałem do siatki zamknął Kozłowski. I tym samym „Gieksa” zaliczyła szóstą wygraną z rzędu.
GKS Katowice – Motor Lublin 2:1 (0:0)
Bramki: Sanocki (65), Kozłowski (90+2) – Rak (82).
GKS: Mrozek – Wojciechowski, Jędrych, Kołodziejski (59 Janiszewski), Rogala, Sanocki, Kościelniak (82 Jaroszek), Gałecki, Urynowicz (82 Stefanowicz), Kiebzak (68 Woźniak), Kozłowski.
Motor: Madejski – M. Król, Grodzicki (15 Cichocki), Wawszczyk, Moskwik, Ceglarz, Swędrowski, Kumoch (73 Rak), R. Król, Wójcik (73 Duda), Świderski (79 Ropski).
Żółte kartki: Jędrych, Kołodziejski, Gałecki – R. Król, Wawszczyk, Cichocki, Kumoch.
Sędziował: Robert Marciniak (Kraków).