Rozmowa z Goncalo Feio, trenerem Motoru Lublin
- Jak pan ocenia pierwszy sobotni mecz kontrolny z Resovią Reszów?
– W pierwszej kolejności należy podkreślić, że przeciwnik miał zero stuprocentowych sytuacji. Oczywiście, mieli strzały, nawet ze dwa groźne zza pola karnego. Ale akurat tych stuprocentowych zero. To jest baza do każdego zwycięstwa. Przeciwnik był też dobrze zorganizowany w obronie, nie było nam łatwo stworzyć zagrożenia. Myślę jednak, że ze cztery okazje, takie bardzo, bardzo dogodne sobie wypracowaliśmy. Musisz jedną strzelić, żeby mecz się otworzył, albo żeby go wygrać. Nie byliśmy skuteczni. Co do organizacji w obronie wysokiej – w porządku, w niskiej, jak trzeba było odbudować – również. Kultura gry im dalej w mecz, tym większą mieliśmy. Porównując do poprzednich sparingów, czy tego z Jagiellonią, to zrobiliśmy pod tym względem krok do przodu. Dużo częściej byliśmy w ostatniej tercji niż w poprzednich sparingach. Teraz pozostaje nam rozwijać nasze rozwiązania w ostatniej tercji, żeby sytuacji było więcej. Jeżeli jednak jedna drużyna miała wygrać ten mecz, to my. Przegraliśmy konkurs karnych, a to nas na pewno nie zadowala. W sparingach było 15 karnych, a 14 wykorzystanych, dlatego pracujemy dalej.
- Z Wisłą do przerwy przegrywaliście 0:1. Druga połowa, a zwłaszcza końcówka była dla was dużo bardziej udana…
– Ktoś wymyślił, że w piłce gra się dwa razy po 45 minut. Wynik końcowy 5:1 pokazuje różnicę między pierwszoligową drużyną, a tą, która występuje na poziomie drugiej ligi. Pokazuje też, jaki zrobiliśmy postęp. Jeszcze pół roku temu Wisła grała w barażach, jak my, a sezon regularny kończyli wyżej niż my w drugiej lidze. Minęło pół roku i różnica między zespołami to cztery bramki. Druga rzecz, na pewno nie jestem zadowolony z pierwszej połowy, przede wszystkim z ilości niewymuszonych strat, które napędzały przeciwnika. Trzeba im oddać kulturę gry, zarówno od własnej połowy budowanie akcji czy w kontrze, nie można im nic odejmować, bo dobrze to robili, szczególnie w pierwszej połowie. Natomiast skupiając się na moim zespole, to nie jestem zadowolony z kultury gry i kontroli nad meczem. Im dalej w mecz, tym większa była jednak nasza dominacja, kontrola też. A ostatecznie wynik 5:1, który jest bezdyskusyjny.
- Do ligi zostało jeszcze sporo czasu, ale czy cokolwiek można w tym momencie powiedzieć na temat podstawowej jedenastki na pierwszy mecz ligowy? Czy ma pan cały czas 11 znaków zapytania, czy jednak trochę mniej?
– Tak naprawdę ja nie wiem, kto wyjdzie na boisko w następnych sparingach, które rozegramy w piątek, a co dopiero mówić za trzy tygodnie.
- A jeżeli chodzi o napastników, czy ta hierarchia jakoś się zmieniła po ostatnich meczach? Znowu bramkę strzelił Michał Żebrakowski…
– Wszyscy rywalizują, a mamy czterech nominalnych napastników. Jest Michał Żebrakowski, Kacper Śpiewak, Kacper Wełniak i Dawid Kasprzyk. Każdy pokazuje swoje na treningach i w meczach. Walczą cały czas o swoje miejsce, a rywalizacja jest otwarta i trwa dalej.
- Kacpra Wełniaka próbował pan na „ósemce”, a Dawid Kasprzyk gra w tych sparingach często na prawym skrzydle. To są pozycje, na których ci zawodnicy mogą też na wiosnę występować w lidze?
– Należy pamiętać, że czasami trzeba wzmocnić obecność w polu karnym przeciwnika. Dla naszej drużyny, która pracuje bardzo zorganizowanie z punktu widzenia modelu gry, atutem jest posiadać na różne pozycje „dziewiątki”, bo zarówno w budowie, jeżeli chodzi o bezpośrednia grę czy odrobienie wyniku, czy poprawienie warunków fizycznych, czy nawet samą finalizację w polu karnym, to może być korzystne przy różnych scenariuszach. Ja się cieszę, że w tej chwili doszliśmy do takiego poziomu świadomości taktycznej, że piłkarze są w stanie występować na różnych pozycjach. Należy dodać, że Patryk Romanowski, który w sobotę zagrał w dwóch sparingach również wystąpił na dwóch różnych pozycjach i wywiązał się ze swojej roli bardzo dobrze.
- Ostatnia sprawa, to testowany zawodnik podczas meczu z Resovią. Jak wygląda jego sytuacja?
– Będzie piłkarzem Motoru, sprawa jest zamknięta.