Dziś premiera jednej z najbardziej oczekiwanych gier strategicznych ostatnich lat. Civilization to dla setek tysięcy graczy kultowa seria. Każda poprzednia część zdobywała sobie ich uznanie. Czy Civilization V również może na to liczyć?
Dawno, dawno temu… a dokładnie 21 kwietnia 1991 roku na rynek trafiła gra Sid Meier's Civilization. Jej twórca – czyli Sid Meier – miał bardzo prosty pomysł: dać graczom możliwość stworzenia własnej cywilizacji od samego początku.
Zaczynaliśmy w roku 4000 p.n.e. z malutka osadą w wielkim, niezbadanym świecie. Wszystko musieliśmy zrobić i wymyślić sami. Wymyślić koło, rolnictwo, obróbkę żelaza, łuk czy hodowle zwierząt. To pozwalało na wznoszenie nowych budynków i rozwój naszego państwa.
Potem trzeba było się zająć rozwojem militarnym, handlem i kulturą. Granice naszej cywilizacji szybko się powiększały. Do czasu, aż trafiliśmy na inne cywilizacje. Mogliśmy z nimi walczyć, zawierać sojusze czy handlować. Wszystkie dotychczasowe cztery części gry były skonstruowane tak samo.
Dochodziły jednak nowe rozwiązania, nowe technologie do odkrycia czy wreszcie zmieniała się szata graficzna. Efekt zawsze był taki sam: świetne recenzje i entuzjazm graczy, którzy cierpieli na syndrom "jeszcze jednej tury”. Nad grą spędzało się całe noce: jeszcze tylko wynajdę proch, jeszcze tylko postawię taki czy inny budynek, jeszcze tylko pokonam Indie, jeszcze to… A przecież były jeszcze mody tworzone przez graczy czy oficjalne dodatki.
Na piątkę czekaliśmy pięć lat. Od wtorku jest już demo, a dziś polska premiera. Co się zmieniło? Sporo, choć mówienie o rewolucji byłoby przesadą. Mamy nowa grafikę. W takich grach jest ona akurat mało ważna, ale Civilization V wygląda po prostu ładnie i czytelnie.
Na to ostanie spory wpływ ma także zmiana interfejsu. Na ekranie mamy mniej ikonek, a wszystkie tabele i statystyki zostały nieco ograniczone. Sama gra też wydaje się nieco łatwiejsza od "czwórki”; choćby dlatego, że nieco zmniejszono liczbę technologii do odkrycia, a wprowadzanie ustrojów politycznych także zostało uproszczone.
W zamian pojawiły się niezależne miasta (oprócz barbarzyńców, którzy zawsze chcą nas atakować i innych cywilizacji). To pojedyncze miasta, które możemy albo podbić, albo nawiązać współpracę, co daje znacznie więcej korzyści. Zmian doczekał się również sposób, w jaki zarządzamy naszymi miastami.
Niby wszystko jest po staremu: wokół miasta stawiamy zabudowania i cuda, pozyskujemy surowce, a kiedy liczba ludności się powiększa, możemy przeznaczyć większe nakłady na rozwój gospodarczy czy militarny. Ale już np. zadowolenie jest wspólne dla wszystkich miast. A warto dbać o szczęście obywateli: nadwyżka kumuluje się w specjalnej puli i po osiągnięciu odpowiedniego poziomu zaczyna się Złoty Wiek, kiedy wszystko rozwija się szybciej. Stąd odkładanie budowy budynków kulturalnych nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Jednak największe zmiany zaszły w warstwie militarnej. Po pierwsze: mapa została podzielona na heksy. Po drugie: na jednym polu może stać tylko jedna jednostka. Po trzecie: utrzymanie oddziałów (zwłaszcza tych lepszych) jest znacznie droższe. Po czwarte: jednostki z atakiem dystansowym mogą razić na odległość 2 pól. To samo dotyczy również miast, które nie są już bezbronne i nie musimy trzymać w nich garnizonów.
A i tak trudniej je zdobyć. Za tym idą również znacznie większe różnice w wartości bojowej poszczególnych typów jednostek.
W grze znajdziemy 18 cywilizacji do wyboru (Polski nie ma, ale jest Warszawa jako niezależne miasto-państwo). Każda cywilizacja i jej przywódca to oczywiście unikalne premie (i bardziej zróżnicowane niż w części czwartej). Od wtorku jest również dostępne demo z ograniczeniem do 100 tur.
Demo jest dostępne na platformie Steam, które jest też konieczne do tego, by w nowa cywilizację grać. Również na Steamie ma się pojawić (w formie aktualizacji) polska wersja językowa gry.
.