Trudniej, dłużej, drożej i co raz częściej. Jerzy Hoffman ma kręcić na Lubelszczyźnie film Bitwa warszawska 1920 w 3D. W telewizji będzie więcej trójwymiarowych programów. Co jeszcze? Wywiad z Dorotą Nowakowską, operatorem filmowym.
– …a Krzysztof Ptak realizuje zdjęcia do trójwymiarowej "Maszyny latającej – projekt Chopin”, pierwszej w Polsce lalkowej animacji łączonej z filmem aktorskim i animacją komputerową. Tak, coraz więcej filmów powstaje w tej technologii. Byłam w Niemczech w HFF Film&Television University "Konrad Wolf” w Poczdamie-Babelsbergu na szkoleniu, w czasie którego uczono nas jak się kręci filmy w technologii 3D HDTV. Były wykłady, pokazy najlepszych światowych produkcji i warsztaty. Pracowaliśmy pod okiem Phila Streathera, producenta obsypanego nagrodami filmu "Bugs” czy "Express polarny”. Widzieliśmy pierwszy film 3D nakręcony przez studentów HFF i okazuje się, że to nie takie proste. Były sceny gdzie bohater porusza się w źle dobranych wnętrzach, co przy nieprecyzyjnie ustawionej kamerze nie sprawia wrażenia trójwymiarowości. Ale sceny batalistyczne z pewnością będą robiły wrażenie. Pod warunkiem dobrej realizacji, bo 3D wymaga zupełnie innego stylu pracy kamery.
Plan filmowy wygląda inaczej? Trudniej się kręci w 3D?
– Kamera 3D to nic innego jak kamera z dwoma obiektywami lub dwie kamery ustawione obok siebie gdzie jedna rejestruje obraz na lewe a druga na prawe oko. Najprościej mówiąc, patrzą jak człowiek. Można to sprawdzić trzymając palec przed nosem i zamykając raz prawe raz lewe oko. Faktycznie nieruchoma ręka sprawia wrażenie, że się przesuwa. Gdy patrzymy normalnie – palec nie wędruje z prawej strony nosa na lewą. Innym sposobem ustawienia jest ustawienie dwóch kamer prostopadle względem siebie. Jednej kamery normalnie, czyli na wprost planu filmowego, a drugiej patrzącej pionowo w dół (lub do góry), tak by zapisywała obraz odbity w półprzezroczystym zwierciadle. 3D to zupełnie inny sposób myślenia o obrazie, inny sposób opowiadania, komponowania kadru, trzeba bardzo precyzyjne ustawić kamery względem siebie, wykonać szereg prób i pomiarów, odpowiednio zaplanować ruch aktorów w kadrze. Ważne jest odpowiednie dobranie bazy, czyli odległości między jednym a drugim obiektywem kamery, a także dobranie tzw. budżetu głębi w ujęciu, to znaczy, jakie chcemy uzyskać wrażenie głębi przy danej scenie. Czy będziemy wchodzili w głąb ekranu, czy wyciągali elementy obrazu przed ekran. Słowem jak chcemy sterować odczuciami widza. Ogromny wpływ na wrażenie trójwymiarowości mają też decyzje dotyczące dekoracji i scenografii… cała ekipa powinna rozumieć, czym jest kino trójwymiarowe
– Technika jest cały czas doskonalona, filmowcy sprawdzają, w jakich warunkach, jakie właściwości 3D najlepiej wykorzystać i jakie efekty osiągnąć. Bo weryfikacja błędów jest natychmiastowa. Każdy widz będzie bezlitosnym krytykiem.
Błędy widać na ekranie?
– Źle nakręcony film 3D stwarza dyskomfort u widzów. Oglądamy projekcję, ale chwilami czujemy się dziwnie. Trudno to nam sprecyzować, ale mamy wrażenie, że coś jest nie tak. A to autorzy filmu gdzieś zrobili błąd w ustawieniu kamery i nasz mózg, który jest oszukiwany, się buntuje.
Już same okulary dla niektórych widzów są nieprzyjemne.
– A na to też już jest sposób. W czasie wizyty w Heinrich Herts Institute w Berlinie oglądaliśmy już filmy 3D na monitorach, które nie wymagają używania okularów. Monitory mają wbudowany system, który śledzi ruch gałki ocznej widza i dostosowuje wyświetlanie obrazu.
Jest pani zwolenniczką techniki 3D?
– Za chwilę będziemy mieć przestrzenną telewizję i obraz 3D na ekranie monitora komputerowego. Nie można od tego uciec. "Avatar” Camerona czy "Alicja w krainie czarów” Burtona miały milionowa widownię. Ale jest dziedzina sztuki, której 3D może oddać to, co zabrał jej płaski ekran. Balet. Widziałam w HFF Film&Television University fragment spektaklu nieżyjącej już Piny Bausch. Niezwykłe wrażenie. To jest szansa by Kowalski na końcu świata zobaczył wieloobsadowe superprodukcje z najlepszych teatrów.
Pina Bausch zmarła w zeszłym roku. Po jej śmierci mówiono, że pracowała z Wimem Wendersem nad projektem nakręcenia w 3D filmu baletowego. Rozumiem, że są jedynie techniczne przymiarki do filmu, które mogą oglądać nieliczni.
Leszek Mądzik 3D?
– Tak, od razu pomyślałam o spektaklach jego Sceny plastycznej KUL. Tak, taka sztuka będzie w 3D miała niesamowity walor oryginału.
Jakieś techniczne nowinki zainteresowały panią w czasie tego pobytu w Niemczech szczególnie?
– W Heinrich Hertz Institute w Berlinie był wielki ekran, na którym widać było unikalny starodruk. Wielką, piękną i bardzo cenną księgę. Wystarczyło stanąć przed monitorem tak, by czytnik znajdujący się nad nami widział nasze dłonie. Ruszając nimi można było wirtualny inkunabuł obracać, przekładać, otwierać, kartkować jak realny przedmiot. Niezwykłe wrażenie zrobiła na mnie kamera z sześcioma obiektywami rejestrująca obrazy odbite w lustrach w pionie. Obrazy tak zarejestrowane mogliśmy potem zobaczyć w kinie z ekranem 180 stopni (duży ekran panoramiczny, a właściwie system wąskich 6 ekranów tworzący półkole). Oglądaliśmy fragmenty meczu piłkarskiego z dźwiękiem super surround. Wrażenia jak na prawdziwym stadionie, brakowało tylko zapachu trawy.
– Sama technika stereoskopowa znana jest tak długo jak fotografia czy film. W 1935 roku radziecki inżynier Siemon Pawłowicz Iwanow opatentował urządzenie, w którym widz oglądał każdym okiem inne obrazy. Nazywało się to stereokino, ale było tak skomplikowane, że się nie przyjęło.
Dorota Nowakowska
Rocznik 1966, urodziła się w Lublinie, studiowała na UMCS i Akademia Filmu i Telewizji w Warszawie. Specjalność: sztuka operatorska, reżyseria. Jako operator debiutowała w Telewizja Niezależnej Lublin, teraz firmie w N-VISION zajmującej się produkcją filmów, reklam i programów TV jest operatorem i reżyserem. Nakręciła m.in. film "Dotyk przemijania. Leszek Mądzik”, robiła zdjęcia do filmu fabularnego "Numer" w reż. Andrzeja Mathiasza, filmu "Samuel Atzmon-Wircer” w reż. Shiri Tsur, "Sarmacja jest w nas... Pawła Huelle podróż do Lublina” w reż. Pawła Zgierskiego, do reportażu "Świadectwo pamięci. W 75 rocznicę śmierci rabina Majera Szapiro” w reż. Grażyny Stankiewicz czy do cyklu reportaży "Kowalski trifft Schmidt” w reż. Antonii Shmidt i Adriana Bartochy.