Rozmowa z Jackiem Kasprzykiem, prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej
Dlaczego zdecydowaliście się powierzyć Lublinowi rolę gospodarza IV mistrzostw Polski służb mundurowych?
- Historia tych mistrzostw trwa już cztery lata. Kiedy zostałem prezesem związku, panowie z IPA Bieszczady zapytali się czy mogę być obecny na turnieju służb mundurowych. Ja wówczas odpowiedziałem pytaniem o to, dlaczego robią tylko turniej? I w ten sposób powstały mistrzostwa Polski służb mundurowych. W tym roku ze względu na pandemię trzeba było imprezę przenieść do Lublina. Obiekty Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego są znakomicie przygotowane, a AZS świetnie wywiązuje się z roli organizatora.
Musi cieszyć frekwencja, bo w Lublinie pojawiły się aż 32 pary...
- To rekord. Warto dodać, że jeszcze kilka par było na liście rezerwowej. W ten sposób powstał naprawdę duży turniej. Mundurowi świetnie grają w siatkówkę. Niektórych z nich znam jeszcze z czasów, kiedy byli juniorami. Oni wówczas grali na niezłym poziomie. Cieszę się, że utrzymują formę, która jest bardzo ważna w służbach mundurowych.
Ten turniej świadczy o tym, że Lublin odgrywa coraz bardziej istotną rolę na siatkarskiej mapie Polski?
- Lublin zawsze odgrywał na niej istotną rolę. Tu odbywały się mecze reprezentacji Polski zarówno pań, jak i panów. Niestety, hala Globus jest obecnie za mała na męską kadrę, Najważniejsze jednak, że Lublin wciąż żyje siatkówką.
Niedługo Lublin może zagościć na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, bo plany awansu ma męska ekipa Politechniki.
- Kibicuję tej ekipie, bo dla siatkówki obecność w dużych miastach jest bardzo istotna. To pozytywnie wpływa na popularyzację tej dyscypliny w Polsce. Wywodzę się z AZS i dzięki temu akademickie zespoły są bliskie mojemu sercu.
Lublin więcej znaczy za to w siatkówce plażowej, gdzie dobrą reklamę robi Kinga Wojtasik. Uda się jej awansować do Igrzysk Olimpijskich w Tokio?
- Zarówno z nią, jak i jej partnerką z zespołu, Katarzyną Kociołek, mam ciągły kontakt. Kinga ma kontuzję i obecnie się leczy. Liczę na ten duet. To właśnie panie na poprzednich Igrzyskach Olimpijskich były bliżej medalu niż mężczyźni. Liczymy się w światowej siatkówce plażowej, więc mamy prawo patrzeć z optymizmem w przyszłość. Wierzę, że nasza para zakwalifikuje się do Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Jeżeli nie uda się tego zrobić poprzez ranking FIVB, to może udać się to przez turniej europejski. Na pewno przełożenie Igrzysk pomogło naszej parze. Obie dziewczyny miały problemy zdrowotne. Piach jest bardzo ciężki do grania. Oczywiście, przynosi mniej kontuzji stawów. Praca na piachu na pełnych obciążeniach, czyli takich jakie stosują nasze zawodniczki, jest bardzo męcząca.