Mniej niż rok wcześniej, ale wciąż na minusie. Stadnina koni w Janowie Podlaskim zamknęła ubiegły rok ze stratą na poziomie 1 mln zł 252 tys. zł. Jej prezes sugeruje zmianę statusu prawnego spółki.
Tak wynika ze sprawozdania finansowego, które właśnie pojawiło się w Krajowym Rejestrze Sądowym. To strata mniejsza niż w 2018 roku, kiedy bilans wykazał 3,2 zł na minusie. A jeszcze wcześniej było to 1,5 mln zł. Dotychczas, Ministerstwo Rolnictwa tłumaczyło te wyniki, „czynniki zewnętrznymi”, m.in. suszą.
– Jestem ostrożny w ocenie tego przedsiębiorstwa z punktu widzenia wyników finansowych oraz przez pryzmat biznesowy – podkreśla Marek Gawlik, od kwietnia prezes janowskiej stadniny. Jego zdaniem, ocena wymaga szerszej perspektywy. – Jako prezes mam związane ręce w prowadzeniu tego, jak normalnego przedsiębiorstwa handlowego, ze względu na strategiczne znaczenie spółki. Chodzi o działalność misyjną i zachowanie linii genetycznych – zwraca uwagę Gawlik.
Nie jest on też przekonany czy stadnina powinna nadal funkcjonować w obecnym statusie prawnym, ale jak tłumaczy nie ma na to wpływu. – Powtarzam też, że nasza spółka potrzebuje mocnego dokapitalizowania, by móc normalnie funkcjonować. Niezbędne są inwestycje w obiekty, które powinny być przeprowadzone już dawno –zaznacza szef.
Tymczasem, osoby z branży mają różne odczucia odnośnie wyniku finansowego. – W obliczu sum, jakimi obracano wcześniej, wyraźnie widać że strata zmniejszyła się w porównaniu do 2018 roku. Nie wiem dlaczego wszyscy chcą zrobić kozła ofiarnego z byłego prezesa Grzegorza Czochańskiego– komentuje prof. Krystyna Chmiel z Białej Podlaskiej, ekspert w dziedzinie koni arabskich. – Ale wyprowadzenie tej stajni Augiasza musi zająć trochę czasu, a prezes Czochański robił co mógł. Gdyby dano mu szansę, a nie rzucano kłody pod nogi i napuszczano posłanki z PO, to sytuacja byłaby inna – uważa Chmiel i zgadza się z obecnym prezesem, że stadnina potrzebuje zmiany statusu.
– Chodzi o zmianę ze statusu spółki prawa handlowego na jednostkę budżetową. To uratowałoby finanse stadniny. W Czechach taki model wprowadzono i nie mają już problemów– dodaje ekspertka.
Z kolei, Alina Sobieszak z branżowego „Araby Magazine” radzi by sprawozdanie skonfrontować z niedawnym raportem NIK. – Wynik jest co prawda dużo niższy niż się spodziewaliśmy, ale jakim kosztem. Przecież na ubiegłorocznej aukcji zostały wyprzedane cenne klacze- podkreśla Sobieszak.
Ze sprawozdania finansowego wynika, że zgromadzenie wspólników stadniny uchwaliło, że stratę spółka pokryje z kapitału zapasowego.
Przypomnijmy, że z niedawnego raportu NIK wynika, że hodowla koni stała się deficytowa, a sytuacja finansowa państwowych stadnin się pogarsza. Raport pokazuje, że ceny koni latach 2015 – 2018 systematycznie spadały. A średnia cena za sprzedanego konia w trzech spółkach, w tym również w Janowie Podlaskim, spadła ze 104 tys. zł w 2015 roku do 23,8 tys. zł w 2018 roku. Kontrolerzy zwracają też uwagę na częste zmiany zarządu w spółkach, m.in. w Janowie Podlaskim.
„W ocenie NIK nie sprzyjało to ciągłości i jakości zarządzania. W latach 2016–2018 stadniny w Janowie Podlaskim i Michałowie miały po 4 prezesów każda”. NIK również zaleca, aby resort rolnictwa opracował nową koncepcję funkcjonowania państwowej hodowli koni w Polsce.
Na ostatniej aukcji Pride of Poland udało się sprzedać 10 z 22 wystawionych koni, łącznie za blisko 1, 6 mln euro. Najwięcej, bo 1,25 mln euro kupcy z Arabii Saudyjskiej zapłacili za klacz Perfinkę.