Okres świąteczny to czas, gdy marnuje się najwięcej jedzenia. Świąteczne jedzenie, a także inne nadwyżki mogą trafić do innych z pomocą jadłodzielni.
Co roku na całym świecie, do śmietników trafia ponad 9 milionów ton jedzenia, które jeszcze można by było zjeść. Statystyczny Polak tygodniowo wrzuca do kosza kilka kilogramów jedzenia, którego sam nie przeje. Jaki jest tego powód? Kupujemy zbyt dużo jedzenia, często pod wpływem impulsu, a później nie wiemy co z nim zrobić i najczęściej ląduje ono w koszu. Jednak nie taki musi być jego los. Możemy je zanieść w miejsce, gdzie ktoś zabierze je do swojego domu i wykorzysta do przygotowania posiłku.
Zjawisko FoodSharingu, w spolszczonej wersji to „dzielenie się jedzeniem”. Jak sama nazwa wskazuje, zjawisko polega na dzieleniu się nadwyżkami jedzenia, zamiast wyrzucać je do kosza. Ta metoda niesie wiele korzyści, głównie dla naszego środowiska i planety, ale także dzięki temu możemy pomóc innym.
Na lubelskim targowisku przy ulicy Tysiąclecia znajduje się boks oznakowany numerem 97. Nie możemy tam nic kupić ani sprzedać, za to możemy podzielić się jedzeniem lub je wziąć, jeśli potrzebujemy. Przez cały rok, nie tylko w okresie świątecznym, działa tam pierwsza w Lublinie jadłodzielnia. Nieprzerwanie od 5 lat można dzielić się tym, czego mamy za dużo.
– Mieszkam sama, pracowałam jako kucharka, często gotuję za dużo bo po prostu nie umiem ugotować dla jednej osoby. Nie mam ochoty jeść tego samego na każdy posiłek w ciągu dnia, ale też nie mam serca tego wyrzucić. Dlatego pakuję w pudełeczka i słoiki i przynoszę do jadłodzielni. To są wartościowe potrawy, które pod odgrzaniu można zjeść – mówi Jolanta, która często odwiedza jadłodzielnię by zostawić coś dobrego.
Korzystają z niej wszyscy mieszkańcy Lublina, niezależnie od tego jakiego są statusu materialnego. Liczy się idea nie marnowania jedzenia, aby nie zjedzone potrawy nie wylądowały w koszu na śmieci. Jak widzą wolontariusze, zainteresowanie miejscem jest duże.
– Kiedyś sama zostawiałam tutaj jakieś rzeczy, których moje dzieci nie chciały już zjeść. Niestety, sytuacja materialna mi się pogorszyła i teraz czasami zajrzę by coś wziąć. Wezmę sobie pieczywo, owoce czy warzywa, które posłużą mi do przygotowania jakiegoś obiadu. Wbrew pozorom, to duże odciążenie dla portfela, a poza tym dbamy o planetę i nie marnujemy jedzenia – mówi Monika.
Oprócz pojedynczych lublinian, wolontariusze otrzymują produkty także od lubelskich przedsiębiorców. Ważne jest, by nie przekazywać produktów zawierających surowe mięso lub jaja.
– Jesteśmy w stałym kontakcie z piekarniami czy miejscami zbiorowego żywienia, które także przekazują nam rzeczy. Jednak przede wszystkim jadłodzielnia jest dla mieszkańców i mieszkanek Lublina. Można przynosić tam gotowe potrawy, które nadają się do zjedzenia, lub produkty spożywcze, które są jeszcze w terminie – mówi Michał Wolny z lubelskiej jadłodzielni.
Główną zasadą miejsca jest to, że przynosimy rzeczy, które sami chcielibyśmy zjeść. Pamiętajmy, że korzystają z niej ludzie tacy samy jak my, więc traktujmy wszyscy siebie równo. My może już nie zjemy serka waniliowego, ale ktoś inny, kto przyjdzie do jadłodzielni może go wykorzystać do przygotowania posiłku dla siebie.
– Jadłodzielnia działa w ramach targowiska od poniedziałku do soboty. Codziennie ludzie mogą przynosić i zabierać rzeczy w dni powszednie od 8 rano do 17 i w soboty do 15 – mówi Michał Wolny.
Aby ułatwić życie osobom, które przyjdą po pozostawione przez nas nadwyżki, warto zapakować produkty w pojemniki, które będziemy mogli zostawić na miejscu. Możemy na nich napisać co to jest za potrawa, datę, kiedy została przyrządzona oraz skrócony skład, aby przedstawić najważniejsze alergeny.
Nadwyżki ze stołów można przynosić także w święta. To właśnie wtedy marnuje się najwięcej jedzenia. Kupujemy i przygotowujemy za dużo, a przez 3 dni świąt nie potrafimy tego wszystkiego przejeść. Wychodząc naprzeciw mieszkańcom Lublina, jadłodzielnia sprawi, że jedzeniowe nadwyżki trafią do innych osób. Pomimo, że targowisko nie działa, będzie można przynieść świąteczny barszcz, pierogi, ciasta, ryby czy inne potrawy. Specjalnie dla wolontariuszy i mieszkańców Lublina bramki zostaną otwarte w godzinach od 15 do 19 w pierwszy i drugi dzień Bożego Narodzenia.
Dla tych, którzy na targowisko przy Tysiąclecia mają za daleko, mamy dobrą wiadomość. Świadomość społeczeństwa rozwija się i coraz więcej osób myśli o losie planety. Już w najbliższym czasie w Lublinie powstaną dwie kolejne jadłodzielnie. Inicjatorem ich utworzenia jest Katolicki Uniwersytet Lubelski. Jednak jak zapowiada uczelnia, z ich jadłodzielni będą mogli skorzystać wszyscy mieszkańcy Lublina, nie tylko studenci.
– Jako pierwsza uczelnia w Polsce włączamy się w akcję FoodSharingu. Już od 19 grudnia na kampusach naszej uczelni będą dostępne lodówki, gdzie wszyscy będą mogli zostawiać lub zabierać jedzenie. Jedna będzie znajdować się w Collegium Jana Pawła II od ulicy Łopacińskiego, natomiast druga lodówka znajdzie się na Konstantynowie w budynku Biotechnologii – mówi Monika Stojowska, zastępca rzecznika prasowego KUL.
W województwie lubelskim istnieje kilka punktów gdzie możemy zostawić nadwyżki jedzenia. Lodówki do dzielenia się jedzeniem znajdziemy w:
- Zamościu – ulica Peowiaków (obok stacji Zamość Starówka),
- Międzyrzecu Podlaskim – ulica Partyzantów 2, obok pizzerii
- Puławach – przy Hali Targowej przy ul. Piaskowej
- Radzyniu Podlaskim – ul. Parkowa 35
- Kazimierzu Dolnym – ul. Tyszkiewicza, przy dworcu autobusowym
- Chełmie – ulica Popiełuszki na Chełmskim Targowisku Miejskim
- Biłgoraju – plac Wolności za Urzędem Miasta
- Kraśniku - przedsionek przy wejściu do CKiP oraz przed wejściem do Urzędu Miasta