Kajetan Kalinowski przegrał z Cristianem Lopezem w walce wieczoru Kapeo Rocky Boxing Night „Bić Albo Nie Być” w Gdańsku.
To miał być wielki dzień dla pięściarza Starej Szkoły Boksu Lublin. W teorii wszystko wyglądało idealnie – dobra forma w sparingach, znakomity rekord, w którym nie było ani jednej porażki czy wreszcie wspaniałe otoczenie Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku. W tej całej wyliczance pojawił się jednak jeden problematyczny element. Okazał się nim Cristian Lopez. Bokser z Kuby to pięściarz na dorobku, a który do tej pory obijał jedynie nisko notowanych przeciwników.
W sobotę na swojej liście umieścił wreszcie przeciwnika z wyższej półki. Szkoda tylko, że okazał się nim Kalinowski, który zmarnował swoją szansę na prostą drogę do większej kariery oraz pieniędzy. Drzwi do osiągnięcia swojego celu oczywiście nie zamknął, bo w Gdańsku pokazał wysokie umiejętności. Nie potrafił jednak zaakcentować swojej przewagi w tym bardzo wyrównanym pojedynku.
Lopez na samym początku starcia przyjął dość lekceważącą postawę. Ręce miał nisko opuszczone, czym prowokował przeciwnika do wyprowadzania ciosów. Lublinianin jednak sporo z nich przestrzelił. W końcówce rundy trafił jednak Kubańczyka prawym sierpem, co od razu go otrzeźwiło. W drugiej rundzie Kalinowski dalej miał inicjatywę. Zaczął więcej bić kombinacjami, co zmuszało Lopeza do częstszego szukania klinczu. Jego nogi już „nie chodziły” tak dobrze jak wcześniej. Z czasem jednak brak sił zaczął być również widoczny u Polaka.
Lublinianin gasł w oczach, co przybysz z Kuby zaczął wykorzystywać. 3, 4 i 5 runda zostały wyraźnie wygrane przez Lopeza. Dodatkowo widzów musiał drażnić fakt, że z powodu olbrzymiego zmęczenia obu oponentów brakowało miejsca i czasu na czysty boks. On pojawił się w ostatniej rundzie, kiedy Kalinowski nieco się ożywił. Lopez jednak przetrwał napór Kalinowskiego i sam wyprowadził kilka kontrataków. Po ostatnim gongu żaden z bokserów nie mógł czuć się pewny zwycięstwa, o czym świadczy punktacja arbitrów. Dwóch z nich wskazało jako triumfatora Lopeza, a jeden widział w tym pojedynku remis. Ostatecznie do góry powędrowała ręka Kubańczyka, który po chwili utonął w objęciach członków swojego sztabu.
– Myślę, że Kajetan może być zadowolony ze swojej postawy, bo stoczył dobry pojedynek. Błędem była zbyt duża wiara w nokaut. Zbyt mocno szukał go na początku pojedynku, co poskutkowało problemami w dalszej jego części. Zimny prysznic w postaci tej porażki na pewno jest przydatny i wykorzystamy go po to, żeby Kajetan w przyszłości stał się jeszcze lepszym bokserem – mówi o swoim podopiecznym Władysław Maciejewski, trener Starej Szkoły Boksu Lublin.