Wzdłuż ruchliwych ulic na metalowych panelach ogrodzeniowych prezentują się kandydaci. Zdjęcia są dopieszczone komputerowo, ale same konstrukcje przewracają się na chodniki i trawniki, albo zasłaniają kierowcom widoczność.
Największym zwycięzcą tegorocznych wyborów są producenci i właściciele drucianych paneli ogrodzeniowych. Dokładnie takich, jakimi otaczane są budowy czy wykopy.
Tej jesieni panele z impetem wkroczyły w świat wielkiej polityki, bo ochoczo lgną do nich kandydaci z różnych opcji politycznych, którzy chcą na czymś powiesić swoje plakaty wyborcze. Ażurowa konstrukcja jest lekka, łatwo ją transportować i ustawić przy drodze. Niestety, równie łatwo ją przewrócić.
Z plakatu leżącego koło pętli autobusowej przy os. Widok spoglądają w obłoki dwaj kandydaci z tego samego komitetu. Na Czechowie wypatrzyliśmy sporo takich konstrukcji na trawnikach wzdłuż ul. Zelwerowicza. Jedne padły twarzą w dół, inne wciąż wdzięczą się frontem do wyborców. Sporo innych chyli się ku upadkowi, a zaniepokojeni mieszkańcy pytają, czy to aby na pewno bezpieczne, skoro taka reklama może się przewrócić na małe dziecko.
– Podczas codziennej służby funkcjonariusze zwracają uwagę na to, czy konstrukcje są stabilne, czy nie zagrażają przewróceniem się. Nie mieliśmy na razie takich sytuacji – stwierdza Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. – W razie stwierdzenia takich zagrożeń będziemy się kontaktować z kandydatem lub komitetem wyborczym.
Według strażników konstrukcje są stabilne. Mimo to przewróconych reklam jest sporo.
– My stwierdziliśmy osiem: na pl. Bychawskim, al. Spółdzielczości Pracy, al. Tysiąclecia, ul. Fijałkowskiego, Sławinkowskiej, Lipińskiego u obok skrzyżowania ul. Zana z Filaretów – wylicza rzecznik.
Nie tylko stabilność konstrukcji budzi obawy mieszkańców, ale też ich rozmieszczenie. Z Kalinowszczyzny dostaliśmy sygnał o plakacie ustawionym na trawniku obok bloku przy Niepodległości 30.
– Znacznie ogranicza widoczność samochodom wyjeżdżającym z ulicy prowadzącej do Szkoły Podstawowej nr 44 i pobliskich bloków – skarży się nasz Czytelnik. – Żeby nie doszło do jakiejś tragedii – dodaje zaniepokojony.
– Rzeczywiście, we wskazanej lokalizacji był plakat, który mógł utrudniać wyjazd. Przekazaliśmy tę informację do Zarządu Dróg i Mostów. Skontaktowaliśmy się także z kandydatem i poprosiliśmy o przestawienie reklamy w takie miejsce, by nie ograniczała widoczności – stwierdza Gogola. Nieco później dzwoni z uzupełnieniem informacji: – Plakat został już zabrany.