Dzieci opatulone po szyję, opiekujący się nimi rodzice siedzący w kurtkach. Tak wyglądały ostatnie dni na Oddziale Zakaźnym Dziecięcym lubelskiego szpitala przy ul. Biernackiego. – Administrator nie zgadza się na włączenie ogrzewania – zaalarmowała nas babcia jednego z dzieci. Dopiero po naszej interwencji szpital zmienił decyzję.
– Jesteście ostatnią deską ratunku. Powiedziałam córce, że zadzwonię do redakcji, a ona na to: zrób cokolwiek, bo dłużej już nie mam siły – relacjonowała nam wczoraj rano babcia dziecka, które w sobotę razem z mamą trafiło na Oddział Dziecięcy Chorób Zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. Biernackiego.
Właśnie w sobotę rodzice mieszkający w Lublinie wezwali do domu pogotowie. 5-miesięczny chłopiec, jak relacjonuje babcia, dusił się z kaszlu i miał wysoką temperaturę. Test wykazał, że dziecko ma Covid-19. Mama wraz z chłopcem zostali przewiezieni na ul. Biernackiego.
– Wnuk jest pod kroplówką. Córka żali mi się do słuchawki, że jest tak zimno, że nie da się dziecka przewinąć. Kaloryfery zimne. Kiedy poprosiła o włączenie ogrzewania, usłyszała od personelu, że administrator nie wyraził zgody – relacjonuje nam babcia chłopca.
Na Oddziale Chorób Zakaźnych Dziecięcych udało nam się wczoraj potwierdzić, że grzejniki były zimne. Usłyszeliśmy też, że niektórzy rodzice rzeczywiście musieli siedzieć przy dzieciach w kurtkach. Były też skargi ze strony opiekunów do personelu. Nieoficjalnie ustaliliśmy też, że w odpowiedzi na wnioski rodziców, zostało nawet wysłane pismo w sprawie włączenia ogrzewania. Decyzja miała być odmowna.
– To nie jest taka prosta sprawa. Analizujemy to, bo w kontekście obecnego kryzysu muszą to być bardzo odpowiedzialne decyzje – przekonywał nas wczoraj przed południem Tadeusz Duszyński, zastępca dyrektora ds. administracyjno-technicznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Lublinie.
Szpital działa w tej chwili w czterech lokalizacjach: przy ul. Biernackiego, Lubartowskiej i Herberta oraz przy al. Kraśnickiej. A to bardzo dużo pomieszczeń do ogrzania. Jak przekonywał zastępca dyrektora, nie wszędzie było chłodno, bo niektóre części są lepiej ocieplone. Jednak, jak zadeklarował w środę przed południem, decyzja o włączeniu ogrzewania najprawdopodobniej jednak zapadnie.
– Mam nadzieję, że ta deklaracja zostanie spełniona – komentuje nasza Czytelniczka. – Ale na co my płacimy składki zdrowotne, skoro w takich sytuacjach trzeba interwencji prasy.
Po południu zastępca dyrektora szpitala potwierdził, że jeszcze tego samego dnia ogrzewanie w szpitalu, w tym na Oddziale Dziecięcym Chorób Zakaźnych, ma być włączone. – Sytuacja nie jest łatwa, ale nie będziemy oszczędzać na pacjentach – dodaje Tadeusz Duszyński.