Pacjentka nie powinna opuszczać szpitala, tylko dalej być leczona – wynika wprost z opinii Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych. Pani Grażyna wyszła ze szpitala, a po trzech dniach wróciła tam w karetce. Na pomoc było jednak za późno. Od zdarzenia minęły 4 lata i nikt nie poniósł konsekwencji.
– Wreszcie sprawiedliwości mogła stać się zadość. Wojewódzka Komisja ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych (WKOZM) pokazała wiele niedociągnięć w leczeniu i kłamstw, które pojawiły się ze strony szpitala – komentuje Małgorzata Adach, córka pani Grażyny, która zmarła w szpitalu w Poniatowej cztery lata temu.
Mieszkająca w Opolu Lubelskim 65-letnia Grażyna Adach 5 sierpnia 2018 roku trafiła na Izbę Przyjęć szpitala w Poniatowej. Kobieta kilka dni wcześniej poparzyła wrzątkiem rękę. Rana powodowała coraz poważniejsze dolegliwości, poza tym poszkodowana leczyła się na cukrzycę. W szpitalu rozpoznano u niej niewydolność nerek. Pacjentka trafiła na chirurgię, a po opanowaniu oparzenia dłoni 20 sierpnia wyszła ze szpitala.
Jednak zdaniem Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych w Lublinie chora powinna być dalej leczona. „Niewyrównanie cukrzycy było wskazaniem do przeniesienia do oddziału wewnętrznego celem wyrównania glikemii i kontynuacji insulinoterapii. Podkreślić należy, że kontynuacja leczenia w warunkach ambulatoryjnych nie była właściwa. Brak było właściwej edukacji pacjentki oraz jej opiekunów (…) w zakresie zasad i sposobu insulinoterapii. Pacjentka nie była w stanie samodzielnie się poruszać, wymagała stałej pomocy”.
Trzy dni później pacjentka w stanie ciężkim z podwyższonym poziomem glukozy we krwi oraz zaostrzeniem niewydolności nerek została zabrana przez pogotowie do szpitala w Poniatowej. Trafiła na Oddział Chorób Wewnętrznych, gdzie próbowano ją jeszcze ratować. Było już jednak za późno, zmarła tego samego dnia.
Sprawą śmierci pacjentki zajmowała się prokuratura. Jednak już w 2019 roku, opierając się na opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej z CRW Opinion w Katowicach, prokurator Jolanta Dębiec umorzyła śledztwo. Zdaniem biegłych metody leczenia i diagnostyki na oddziale chirurgii były adekwatne do stanu zdrowia kobiety. Ich zdaniem przebiegały zgodnie z zasadami wiedzy i praktyki lekarskiej. Decyzję prokuratury podtrzymał sąd.
Córka zmarłej pacjentki się jednak nie poddała i w tym samym roku skierowała wniosek o ustalenie tzw. zdarzenia medycznego do WKOZM. Zdarzenie medyczne oznacza w skrócie sytuację zakażenia, uszkodzenia ciała, rozstrój zdrowia lub śmierć pacjenta wywołaną niezgodnymi z aktualną wiedzą medyczną diagnozą, leczeniem lub zastosowaniem produktu leczniczego.
Zdaniem Komisji złożonej z medyków i prawników, „przeprowadzony proces diagnostyczno-leczniczy wobec pacjentki Grażyny Adach w okresie od 6 do 20 sierpnia 2018 r. w podmiocie leczniczym, skutkował rozwojem choroby cukrzycowej typu II oraz wzrostem poziomu potasu, co w konsekwencji doprowadziło do śmierci pacjentki.”
Według Komisji rozstrzygająca w tej kwestii była decyzja lekarza o wypisaniu pacjentki do domu i zastosowaniu leczenia ambulatoryjnego, w sytuacji gdy właściwym było przeniesienie pacjentki do oddziału wewnętrznego celem wyrównania glikemii i kontynuacji insulinoterapii. W swoim orzeczeniu Komisja podpiera się opinią biegłego z zakresu diabetologii prof. Grzegorza Dzidy.
O orzeczenie Komisji już na początku sierpnia zapytaliśmy Powiatowe Centrum Zdrowia w Opolu Lubelskim. W szpitalu nie kwapiono się z odpowiedzią. Po niemal 1,5 miesiąca zastępca dyrektora ds. medycznych Iwona Chmiel-Perzyńska odpisała nam, że szpital nie uznaje roszczeń wnioskodawczyni oraz postawionych zarzutów. Podpiera się przy tym oprócz umorzenia śledztwa przez prokuraturę, również wcześniejszymi decyzjami Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w Lublinie umarzającego postępowanie w sprawie.
Małgorzata Adach kierując sprawę do Komisji wnioskowała o 300 tys. złotych odszkodowania. Jak ustaliliśmy, Powiatowe Centrum Zdrowia w Opolu Lubelskim odwołało się od orzeczenia Komisji.