Po raz pierwszy, od objęcia władzy przez PiS, związkowcy z „Solidarności” w takiej liczbie wychodzą na ulice. W czwartek wielka manifestacja.
– Ludzie się zapisują, ale ile osób pojedzie na manifestację w Warszawie będę wiedział w środę około godziny 14 – mówi nam Marian Król, przewodniczący zarządu Regionu Środkowo – Wschodniego NSZZ „Solidarność”.
Właśnie w czwartek do Warszawy ma zjechać – jak szacuje związek – 20 tys. protestujących.
– Zdaniem KK NSZZ „Solidarność” propozycje rządu nie chronią społeczeństwa przed ubóstwem energetycznym, nie chronią firm energochłonnych przed upadłością, a w kontekście wysokiej inflacji nie gwarantują podwyżek dla szeroko rozumianej sfery finansów publicznych. Nie dają też jasnej odpowiedzi co dalej z emeryturami stażowymi – komunikuje związek.
Przypomnijmy, że związkowcy chcą 20-procentowej podwyżki pensji w sferze budżetowej, lepszego, niż obecnie, planu na ograniczenie wzrostu cen prądu i gazu – zwłaszcza dla największych firm i wspomnianych emerytur stażowych.
Teoretycznie taka manifestacja nie powinna dziwić. Przecież w Warszawie protestowała już ochrona zdrowia, nauczyciele a ostatnio mundurówka. Tyle że od kiedy rządy w Polsce przejął PiS mógł liczyć na „Solidarność”. Przy innych protestach ten związek stał zawsze trochę z boku.
Gdy w połowie września wicepremier Jacek Sasin na Twitterze zapowiedział odwołanie prezesa Lubelskiego Węgla Bogdanka, górnicze związki były oburzone. Jednak „Solidarność” nie chciała zabrać głosu.
Największy związek zawodowy w Polsce od lat wspierał władzę PiS. Kiedy niedawno obchodzono rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych, Mateusz Morawiecki kłaniał się związkowcom. – To wszystko jest efektem współpracy z Solidarnością i dziękuję za wszystko, co zrobiliście w tamtych latach, ale także za dzisiejszą współpracę – przemawiał.
Ale gdy na mównicę wszedł lider „S”, Piotr Duda, nie było już tak miło. Mówił o wprowadzeniu w Polsce emerytur stażowych. – Dialog w tej sprawie nie będzie się toczył na forum dyskusji partyjnych, tylko w komisji sejmowej i tego oczekujemy. Bo taka była umowa między szefem Solidarności a Prawem i Sprawiedliwością w 2015 roku, gdy kandydatem na prezydenta był Andrzej Duda. Wówczas podpisaliśmy porozumienie i na to porozumienie wyraziło zgodę także szefostwo PiS – przypomniał, a kilka tygodni temu Duda ocenił, że pomysł blokuje sam Jarosław Kaczyński.
– Nie brałem udziału w ostatnich rozmowach z rządem i wiem tylko tyle, że nie osiągnięto porozumienia. Stąd ta manifestacja – mówi nam Król.
Emerytura stażowa dałaby możliwość przejścia na emeryturę bez względu na wiek, ale po przepracowaniu 40 lat w przypadku mężczyzn i 35 lat jeśli chodzi o kobiety. Każdy mógłby sam zdecydować, czy chciałby skorzystać z tego prawa.
– Nie sądzę, żeby było to dla budżetu państwa kosztowne rozwiązanie. Chcemy tylko dać możliwość ludziom, żeby sami zdecydowali, czy chcą dłużej pracować. To działanie podjęte z myślą o pracownikach wykonujących swoje zadanie w trudnych, wymagających wręcz warunkach. To oni mieliby na tym skorzystać, a nie jest ich aż tak wielu. Zakładam, że osoby pracujące w biurze miałby jeszcze siły, aby pracować dłużej – ocenia Marian Król.