Warszawa. Na warszawskim Grochowie stoi zniszczony samochód na ukraińskich numerach rejestracyjnych. Należy on do pana Ołeksandra, który wraz z rodziną uciekł nim z Mariupola. Samochód stał w garażu, obok którego wybuchł pocisk z grada. Odłamki przebiły metalowa bramę i go zniszczyły. Panu Oleksandrowi udało się jednak doprowadzić auto do stanu, który umożliwił mu ucieczkę z ostrzeliwanego przez Rosjan miasta.
- 24 (lutego – red.) zaczęła się wojna, wtedy jeszcze przez dwa czy trzy dni chodziliśmy do pracy, a potem już siedzieliśmy w piwnicy, tylko czasem wychodziliśmy. Nie mieliśmy żadnych informacji. A potem, jak weszła Doniecka Republika Ludowa, to zebraliśmy się i wyjechaliśmy – opowiada pan Ołeksandr.