Bilety lotnicze mogą być droższe nawet dwukrotnie jeśli obowiązywać będzie przepis ograniczający o połowę liczbę dostępnych miejsc w samolotach. Przedstawiciele branży lotniczej w liście do premiera zaapelowali o zniesienie tego zapisu.
W liście podpisanym m.in. przez przedstawicieli linii lotniczych, portów i biur turystycznych podkreślono, że polskie lotniska regionalne są istotnymi katalizatorami rozwoju całej gospodarki Polski.
Wskazano, że zatrudniają one bezpośrednio ok. 30 tys., a pośrednio ok. 80 tys. osób, a ich wpływ na gospodarkę jest szacowany na poziomie ok. 4 proc. PKB.
Autorzy listu zaznaczają, że od połowy marca tego roku, czyli od momentu, kiedy zawieszone zostały krajowe i międzynarodowe pasażerskie połączenia lotnicze, wszystkie porty lotnicze w Polsce odnotowały spadek ruchu o ponad 90 proc.
- Szybkie przywrócenie międzynarodowych połączeń lotniczych powinno stanowić kamień węgielny strategii ożywienia gospodarczego kraju i jego przyszłego rozwoju. Bez uruchomienia lotnisk powrót do stabilizacji nie będzie możliwy - czytamy w liście.
Jego autorzy dodają, że lotniska nie będą miały możliwości przyczyniać się do ożywiania gospodarki kraju, jeśli przepisy krajowe będą ograniczały możliwość prowadzenia działalności biznesowej przewoźnikom lotniczym i stanowiły wprost podstawę do wycofywania się linii lotniczych z polskiego rynku. Przykładem takiego przepisu - jak wskazano - jest ten dotyczący ograniczenia liczby miejsc w samolocie zajmowanych przez pasażerów.
Autorzy listu przywołują zapisy rozporządzenia Rady Ministrów z 29 maja, zgodnie z którymi "danym statkiem powietrznym można przewozić, w tym samym czasie, nie więcej pasażerów niż wynosi połowa maksymalnej liczby miejsc przeznaczonych dla pasażerów określonej w dokumentacji technicznej statku powietrznego".
Efekt tego - jak podkreślono - będzie tożsamy z wybuchem kolejnej pandemii - "tym razem będzie to jednak morderczy wirus dla całego polskiego rynku lotniczego, który nie ominie również polskiego przewoźnika LOT".
Jak przekonują autorzy listu, do tej pory nie dowiedziono, aby jakikolwiek przypadek zakażenia koronawirusem był spowodowany zarażeniem się przez powietrze w samolocie.
Zwracają uwagę, że kolejnym argumentem potwierdzającym minimalne prawdopodobieństwo zakażenia na pokładzie jest kierunek przepływu powietrza od góry do dołu, który "minimalizuje wzdłużne mieszanie w kabinie". Ponadto - jak dodano - w związku z niską wilgotnością powietrza oraz niskim ciśnieniem, wysokim oparciom foteli istnieje bardzo ograniczone ryzyko przenoszenia COVID-19 i innych podobnych typów wirusów na pokładzie.
- Warto także zauważyć, że od wybuchu pandemii w Chinach, przez pierwsze trzy miesiące bieżącego roku ponad 3 mln pasażerów przyleciało do Polski. Wiele osób przylatywało z Europy i całego świata, w tym z Chin. Nie spowodowało to jednak wystąpienia ognisk epidemii - zwrócono uwagę.
Przedstawiciele branży lotniczej postulują zatem m.in. o wykreślenie przepisu rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, który ogranicza liczbę udostępnionych miejsc w samolocie do 50 proc.
- Przy takim podejściu, aby rachunek ekonomiczny się zgadzał, ceny biletów lotniczych powinny wzrosnąć dwukrotnie. To zaś spowoduje, że zwykłych ludzi i pracowników firm dotkniętych recesją nie będzie stać na latanie samolotami - uzasadniono.
Datowany na 10 czerwca list do premiera podpisali m.in. prezes Zarządu WIZZ AIR Hungary Ltd.; prezes Polskiej Izby Turystyki, członek Europejskiej Organizacji Związków Biur Podróży Unii Europejskiej (ECTAA), prezes Zarządu RAINBOW TOURS SA, prezes Zarządu Portu Lotniczego Gdańsk Sp. z o.o., p.o. prezesa Zarządu Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa–Modlin Sp. z o.o., prezes Zarządu Portu Lotniczego Wrocław SA.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział w środę otwarcie od 13 czerwca granic z innymi krajami Unii. 16 czerwca mają zaś zostać przywrócone międzynarodowe połączenia lotnicze. (PAP)