W środę na Ukrainie wprowadzony zostanie stan wojenny. Parlament tego kraju zatwierdził decyzję prezydenta.
Stan wojenny będzie obowiązywał przez 30 dni w regionach, które graniczą z Rosją, Krymem i Naddniestrzem.
– Ogłoszenie stanu wojennego wyklaruje sprawę naszego konfliktu z Rosją – mówi Lubow, Ukrainka, z którą rozmawialiśmy na granicy w Dorohusku. – Skoro giną nasi ludzie, to powinniśmy się przeciwstawić. Dotyczy to także mnie. Jako żołnierzowi rezerwy przyjdzie mi znowu założyć mundur. Boję się, ale skoro ojczyzna wezwie, to nic innego mi nie pozostanie.
Obawy przed tym, co przyniesie jutro nasiliły się na Ukrainie po niedzielnym incydencie na morzu Azowskim. Według relacji ukraińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych rosyjskie okręty „pogwałciwszy swobodę żeglugi, bezprawnie użyły siły przeciw statkom ukraińskiej marynarki”. Dwie ukraińskie łodzie opancerzone i holownik zostały ostrzelane przez siły rosyjskie w cieśninie Kerczeńskiej, przez którą przepływały w drodze między dwoma ukraińskimi portami: Odessą i Mariupolem.
– Sześciu marynarzy zostało rannych, w tym trzech poważnie, a jeden jest w stanie krytycznym – oznajmił w poniedziałek Wołodymyr Jelczenko przedstawiciel Ukrainy w ONZ. Wskutek incydentu siły rosyjskie zatrzymały 23 marynarzy oraz trzy statki. – Mamy dowody na to, że rosyjski atak na okręty ukraińskiej marynarki nie był wypadkiem, ale rozmyślnie zaplanowanym działaniem wojennym – ogłosił Pawło Klimkin, szef ukraińskiej dyplomacji.
Rosja obwinia za ten incydent Ukrainę oskarżając jej okręty o naruszenie rosyjskiej granicy. – To jasne, że jest to dobrze przemyślana prowokacja – twierdzi MSZ Rosji, które w oficjalnym komunikacie „protestuje przeciw rażącemu pogwałceniu pokojowego przepływu przez wody terytorialne Federacji Rosyjskiej”.
Manifestacja przed konsulatem Ukrainy w Lublinie
Gdy w poniedziałek na wniosek prezydenta Ukrainy jej parlament debatował nad wprowadzeniem stanu wojennego, w Lublinie odbyła się spontaniczna manifestacja solidarnościowa przed ukraińskim konsulatem. – To także nasza sprawa, Polaków i Polek. Stanowczo sprzeciwiamy się polityce konfliktu – mówiła Anna Dąbrowska ze stowarzyszenia Homo Faber, która skrzyknęła poniedziałkową demonstrację. – Wojna na wschodzie Ukrainy trwa już pięć lat. Niektórzy z nas zdążyli zapomnieć i wczoraj mieli okazję, żeby sobie przypomnieć jak dramatyczna jest to sytuacja.
– Nie wpuszczenie ukraińskich okrętów do swoich portów jest dokładnie tym samym, czym kiedyś żądanie korytarza i blokowanie polskich portów – mówił Krzysztof Stanowski, szef Biura Współpracy Międzynarodowej w Urzędzie Miasta Lublin nawiązując do sytuacji Polski sprzed II wojny światowej, gdy Niemcy zażądały przeprowadzenia przez Polskę eksterytorialnej drogi odcinającej fragment naszego terytorium.
– Ja wam bardzo dziękuję za to wsparcie, że jesteście z nami – mówił Wasyl Pawluk, konsul Ukrainy w Lublinie, który wyszedł do zebranych przed budynkiem. – Jeśli inne państwo będzie w podobnej biedzie, razem się spotkamy pod takim konsulatem, pod jakim powinniśmy być – zapewniał Stanowski.
W poniedziałek po południu w sprawie konfliktu na Ukrainie zebrała się na pilnym posiedzeniu Rada Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. Przedstawiciele wielu krajów, m.in. USA i Wielkiej Brytanii potępiali działania Rosji i zapewniali o „głębokim zaniepokojeniu”. Przedstawiciel Rosji odpowiadał, że winna jest Ukraina i oskarżał rząd w Kijowie o dążenie do eskalacji napięć.
(bar)