W sobotę w Warszawie odbyć ma się trzeci już Strajk Przedsiębiorców. Podczas poprzedniego policja użyła gazu łzawiącego. Mimo to przedsiębiorcy zapowiadają, że do stolicy pojadą.
W sobotę na kolejny protest wybiera jeszcze liczniejsza grupa z Lubelszczyzny niż poprzednio - mówi Damian Pankowiec, jeden z przedsiębiorców, który jeździ na protesty do stolicy. - Wiele osób jest wściekłych na fakt, jak policja potraktowała pokojową, legalną manifestację i obawiam się, że tym razem może się to skończyć dużo gorzej. Mimo to jedziemy, żeby upomnieć się o swoje firmy. Będziemy to robić regularnie, bo organizatorzy protestu zapowiedzieli, że będą one kontynuowane do skutku: co sobotę w Warszawie oraz w innych miastach Polski, również w Lublinie.
Pierwsi zamknięci, ostatni otwarci
W Warszawie była i znów pojedzie Anna Chargot-Cużytek, współwłaścicielka agencji eventowej Infinitum. Firma jest też właścicielem dużego lokalu w Lublinie, w którym działa szkoła tańca, na sali bankietowej organizowane są wieczorki taneczne dla seniorów oraz imprezy okolicznościowe takie jak przyjęcia komunijne, czy urodziny dla dzieci.
- Nigdy nie przypuszczaliśmy, że mając tak zdywersyfikowany profil usług z dnia na dzień zostaniemy odcięci od przychodów i to w 100 proc. Okazało się, że w związku z epidemią koronawirusa jako pierwsi zostaliśmy zamknięci i jako ostatni się otworzymy - opowiada Chargot-Cużytek. - Właśnie straciłyśmy przychody za nasz najwyższy sezon w naszej branży czyli maj i czerwiec, kiedy to generujemy 60 proc. przychodów z całego roku. Być może coś ruszy do jesieni, ale obawiam się, że sytuacja nie ulegnie poprawie także i w kolejnym roku.
Koszty prowadzenia firmy zostały. - Czynsz, kredyty, ZUS-y, media, wynagrodzenia pracowników - wylicza bizneswoman. - Dlatego postanowiliśmy skorzystać z pomocy tarczy antykryzysowej. I tu zaczynają się schody. Zwolnienie z ZUS, pożyczka dla mikroprzedsiębiorstw, dofinansowanie kosztów zatrudnienia pracowników i postojowe pokryje około połowy tych kosztów. Resztę musimy dołożyć z własnej kieszeni. Jedyna forma wsparcia, która pokrywałaby nasze koszty bieżące to wsparcie z PFR. Subwencja nam się jednak nie należy, bo nie zatrudniamy pracowników na umowę o pracę.
Właścicielki Infinitum nie rozumieją, dlaczego nie mogą organizować wyjazdów integracyjnych skoro uczestnicy imprez i tak się widzą w pracy na co dzień. Dlaczego nie mogą prowadzić zajęć tanecznych, skoro na sali o pow. o 250 mkw. jest 10 osób: - Przecież na salach gimnastycznych można trenować do 12 osób. Wszystkie te działania rządu są powolne, nie konsultowane i nieadekwatne do specyfiki poszczególnych branż. W kwietniu zapłaciliśmy ponad 5 tys. podatku VAT, za imprezę która została przełożona na wrzesień. Po co? Przecież teraz będziemy wnioskować o zwrot tego VAT i go uzyskamy tylko za 60 dni, a płynność finansowa firmy jest na dnie.
Nie ma na czym zarabiać
Barbara Berecka o 22 lat prowadzi w Lublinie działalność gospodarczą związaną z pośrednictwem finansowym i sprzedażą ubezpieczeń. Jej mąż także jest przedsiębiorcą działającą na lokalnym rynku od 20 lat.
- Rządzący ostatecznie udowodnili nam, że się nie nadajemy do bycia przedsiębiorcami. Zrobili to przez zatrzymanie ludzi w domach, czyli poprzez faktyczne zatrzymanie gospodarki - mówi pani Barbara. - Nie da się funkcjonować, gdy część umów ubezpieczeń z różnych powodów nie jest wznawiana, co jest naturalne i nie ma nowych klientów, nowych kontraktów. Takiej sytuacji nie mieliśmy nigdy. Jeżeli chodzi o pośrednictwo w sprzedaży pożyczek, to spora część firm wstrzymała sprzedaż. Nie ma na czym zarabiać.
Pani Barbara przyznaje, że nie jest zaskoczona tym, że coraz więcej przedsiębiorców uważa, że tarcze antykryzysowe nie działają.
- To jest skutek braku pojęcia rządzących o prowadzeniu działalności gospodarczej i braku odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych za to, co robią - uważa. - Nie tylko nie otrzymaliśmy żadnego wsparcia, a nawet urzędnicy wykorzystują ogłoszoną epidemię, by działać na naszą szkodę, nadal uchylają się od przeprowadzenia postępowań administracyjnych w sprawach, które rozstrzygane były bez przeprowadzenia postępowań administracyjnych. Nawet w tak dramatycznej sytuacji urzędnicy nie działają na podstawie i w granicach prawa, nie przejawiają wręcz ludzkich odruchów. Naszą sytuację pogarsza fakt, że jesteśmy już i tak umordowani walką od ponad 15 lat o należne nam prawa z wrogo nastawionymi do nas, przedsiębiorców, przedstawicielami państwa i instytucji publicznych, którzy uważają, że przedsiębiorca to jest ktoś taki, kogo można bez żadnych konsekwencji zostawić bez środków do życia i na prowadzenie firmy.
Dlatego i ona na protest do Warszawy pojedzie.
Ten rok jest już stracony
Regularnie do stolicy jeździ też Damian Pankowiec, właściciel firmy „D-media”.
- Jeszcze w lutym nie wiedziałem nawet, kto jest premierem Polski, bo zwyczajnie nie interesowałem się polityką - mówi wprost. - Jednak kiedy na własnej skórze poczułem, jak rząd wykorzystuje epidemię do realizacji własnych celów i sami decydenci nie respektują stworzonych przez siebie przepisów, a surowo krają zwykłych obywateli, postanowiłem przyłączyć się do akcji strajkowej i będę ja kontynuował do skutku - zapowiada.
Firma Pankowca koncentrowała się na obsłudze fotograficznej imprez masowych, turystycznych, szkoleń oraz wesel.
To, co zarabiał w sezonie trwającym od wiosny do jesieni, musiało mu wystarczyć na przeczekanie chudego okresu zimowego. Gdy miał zacząć zarabiać, przyszła epidemia.
- Z żadnej opcji tarczy antykryzysowej niestety nie udało mi się skorzystać więc musze polegać jedynie na swoich oszczędnościach - opowiada i przyznaje, że myśląc o swojej działalności kreśli tylko czarne scenariusze. - Nawet natychmiastowe i całkowite odmrożenie gospodarki nie przyniesie nagle poprawy kondycji firm do stanu z przed epidemii. Ludzie zostali zastraszeni i wiele osób nadal boi się wychodzić z domu i utrzymywać kontakt z innymi osobami. Większość imprez zaplanowanych na lato 2020 została już odwołana lub przeniesiona na kolejny rok. Ten sezon uważam już za stracony.