Pan Krzysztof chciał kupić auto z pewnego źródła. Wybierając firmowaną przez funkcjonariusza publicznego e-licytację, nie przypuszczał, że wyda pieniądze i zostanie z niczym. Jak to możliwe?
Pan Krzysztof jest zawodowym kierowcą z okolic Gdańska. Gdy ponad rok temu przeprowadził się z żoną i dzieckiem na obrzeża miasta, postanowił kupić samochód. Z pewnego źródła, w miarę nowy i niedrogi.
– Potrzebowałem samochód dla żony, szukaliśmy po stronach internetowych i jeździliśmy po komisach. Znajomy polecił mi licytacje komornicze. Zainteresowałem się tematem i tak znalazłem opla corsę. Żonie samochód się spodobał, więc podjęliśmy decyzję o licytacji – opowiada Krzysztof Tusk.
E-licytacje
Na prowadzonych przez internet e-licytacjach komornicy sprzedają przedmioty przejęte od zadłużonych właścicieli.
Pan Krzysztof na jednej z nich wpłacił wadium, przebił oferty konkurentów i stał się właścicielem auta. Około 10-letniego i – jak wyraźnie napisał komornik – nieuszkodzonego, niebieskiego opla corsy.
– Zapłaciłem 8600 zł + 1200 zł rękojmi, czyli łącznie 9,8 tys. zł. Mam dowód zapłaty – mówi mężczyzna. I dodaje: – Myślałem, że samochód będzie zabezpieczony na jakimś specjalnym parkingu i jak przyjadę do komornika, to dostanę klucze do samochodu i wyjadę kupionym samochodem. Wtedy dowiedziałem się, że samochód nie stoi u komornika, tylko komornik powiedział mi, że muszę iść do dłużnika, zabrać samochód z garażu.
– Zdziwiło mnie, że auto miałem odebrać bez asysty komornika i bez asysty policji – mówi Jolanta Tusk, matka pana Krzysztofa.
– To tak jakbym pojechał do kogoś do domu i powiedział, że to jest mój samochód i biorę go z garażu i wyjeżdżam – zwraca uwagę pan Krzysztof.
– Zadzwoniłem do komornika, ale powiedział, że to już nie jest jego problem, że on zamknął sprawę na etapie, kiedy sprzedał ten samochód i zostałem jego właścicielem. Muszę teraz sam odebrać ten samochód – przywołuje mężczyzna.
Wizyta u dłużniczki
Pan Krzysztof – jak kazał komornik – pojechał do domu dłużniczki, lecz tam pojawił się kolejny problem.
– Zadzwoniłem dzwonkiem, ale nikt nie otworzył. Dało mi coś do myślenia, że ktoś mnie jednak widzi. Wyjechałem za róg domu i zacząłem obserwować posesję. Zauważyłem, że ktoś wychodzi z domu ze śmieciami i podchodzi pod bramę – relacjonuje mężczyzna. I dodaje: – Ta osoba powiedziała, że nie będę zadowolony, jak zobaczę stan samochodu, bo ona całe złe emocje, jak dowiedziała się, że samochód został sprzedany, wyładowała na aucie. Kiedy otworzyła garaż, to nogi zrobiły mi się miękkie. Zobaczyłem zniszczony i porysowany samochód. Tapicerka była rozpruta. Ta pani powiedziała jeszcze, że dosypała kleju do płytek do silnika.
Mężczyzna chciał zrobić zdjęcia zniszczonego auta, ale wtedy kobieta wygoniła go z garażu i posesji.
– Syn zadzwonił wtedy do komornika, że auto jest zniszczone. I nie chce go w takim stanie – przywołuje matka pana Krzysztofa.
– Komornik powiedział, że to już nie należy do jego obowiązków. Że z jego strony sprawa się zakończyła – przytacza pan Krzysztof.
– Że możemy ewentualnie założyć sprawę cywilną tej pani – dodaje matka mężczyzny. I podkreśla: – Syn wpłacił prawie 10 tys. zł i wrócił do domu piechotą. Dla mnie to jest przestępstwo. Komornik wystawia na sprzedaż towar, którym nie dysponuje. Wziął pieniądze i nie przekazał towaru. To jest w ogóle bez sensu.
Co powinien zrobić komornik?
Czy komornik mógł sprzedać na państwowej licytacji samochód, nie mając nad nim pieczy? Kto jest odpowiedzialny za stratę pana Krzysztofa? Zapytaliśmy o to byłego prokuratora krajowego i ministra spraw wewnętrznych, a dziś adwokata – Janusza Kaczmarka.
– W przypadku tejże licytacji elektronicznej komornik jest zobowiązany przekazać rzecz ruchomą osobie trzeciej, chyba, że dłużnik daje rękojmię należytego dozoru. Wówczas może zostawić jemu. Jeżeli komornik ma jakąś wiedzę, że ten dłużnik jest osobą, która będzie w sposób nienależyty sprawować dozór, to nie powinien tej rzeczy pozostawić dłużnikowi – wyjaśnia mecenas Kaczmarek.
Pan Krzysztof znalazł w aktach sprawy dokumenty potwierdzające, że już przed wygraną przez niego licytacją, komornik powinien mieć wątpliwości, czy auto w garażu dłużniczki będzie bezpieczne.
– Mamy dokument, że po pierwszej, nieudanej licytacji samochodu, ponieważ nikt go nie kupił, komornik był na oględzinach samochodu, lecz dłużnik nie otwierał drzwi i nie dopuścił do oględzin ruchomości, czyli opla corsy – zaznacza Krzysztof Tusk.
– Te wszystkie okoliczności leżące po stronie dłużnika – prowadzenie dziwnych rozmów, unikanie komornika, powinny u tego komornika zapalić czerwoną lampkę i powinien się zastanowić, czy to jest osoba, o której przepisy mówią, że daje rękojmię należytego dozoru. W mojej ocenie ta osoba nie dawała takiej rękojmi – przekonuje adwokat Janusz Kaczmarek.
„Komornik prowadzi postępowanie sam”
Dłużniczka, która zniszczyła samochód, wyjechała z Polski i oficjalnie nie ma grosza przy duszy. Komornik niedawno próbował zlicytować jej dom.
– Nie chciałbym być w skórze człowieka, który wydał określone pieniądze i zastaje wrak. I jeszcze mówią mu, żeby pozwał dłużnika. A ten dłużnik jest przecież dłużnikiem, bo nie ma pieniędzy. Przedstawiciel, bądź co bądź państwa, czyli komornik, przedstawiciel sądu, który powinien dawać gwarancję rzetelności i staranności, wystawił do wiatru – uważa mec. Janusz Kaczmarek.
– Każdy komornik prowadzi postępowanie sam, każde postępowanie jest inne, w związku z tym nie mi oceniać zasadność takiego postępowania – stwierdza Przemysław Małecki, rzecznik Krajowej Izby Komorniczej.
„Dom wariatów”
Pan Krzysztof zdecydował się pozwać komornika do sądu, gdzie domaga się od niego zwrotu wpłaconych pieniędzy.
– Sprawa pana Tuska jest przedmiotem postępowania sądowego i po jej prawomocnym rozstrzygnięciu będę wszelkie rzeczy komentował – stwierdził komornik Maciej Bakalarski.
– Myślałem, że będę w jakiś sposób chroniony, że komornik pomoże odebrać mi to auto, a jeżeli coś się stanie z samochodem, to pieniądze do mnie wrócą. A komornik umywa ręce, a wziął moje ciężko zarobione pieniądze. Zostałem bez pieniędzy i bez samochodu – ubolewa pan Krzysztof.
– Dla mnie to dom wariatów, to nie jest normalny świat, bo ja po wymiarze sprawiedliwości oczekuję sprawiedliwych działań, a tu się bardzo zawiedliśmy – dodaje matka mężczyzny.